Nigdy nie lubiłam, kiedy ludzki wzrok i myśli
skupiały się na mojej osobie. Niestety apel szkolny był jedną z takich
sytuacji, kiedy było to nieuniknione. Dyrektor szkoły krótko mnie przedstawił.
Dzięki temu dowiedziałam się, że pochodzę z Richmond i ukończyłam tamtejszy
college na kierunku socjologii. Dyrektor wgłębiał się w szczegóły mojej pracy,
tłumacząc dlaczego jest ona tak potrzebna uczniom liceum, a ja postanowiłam
przyjrzeć się kwiatowi młodzieży Mystic Falls. Odnalezienie Eleny i Stefana nie
zajęło mi wiele czasu. Stali z tyłu, trzymając się za ręce i próbowali skupić
się na słowach dyrektora, który – nie oszukujmy się – mocno przynudzał. Tuż
obok Tyler szeptał coś do ucha Caroline, na co blondynka zmierzyła mnie
zaciekawionym spojrzeniem. Bonnie stała nieco z przodu i wyglądała na wyjątkowo
rozkojarzoną.
Matt uśmiechnął się do mnie, po czym wrócił do zaciętej dyskusji z Jeremym, a Rebekah bawiła się telefonem. Na pierwszy rzut oka byli zwykłymi nastolatkami i tak postanowiłam ich traktować. Kiedy dyrektor skończył swój monolog i odprawił uczniów do klas, również ja podążyłam do swojego gabinetu. Po raz pierwszy od pojawienia się w mieście, dopadły mnie wątpliwości. A co jeśli sobie nie poradzę? Co to w ogóle za zawód – mediatorka? Mam rozwiązywać spory między uczniami, ale przecież nie mam o tym zielonego pojęcia. Usiadłam za biurkiem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jasne ściany i meble ze sklejki, duże okno wyglądające na dziedziniec. Na ścianach wisiało kilka plakatów ostrzegających przed paleniem i seksem bez zabezpieczenia. Na podłodze rozciągała się typowa bura wykładzina. Co miałam robić? Siedzieć i czekać, aż ktoś postanowi wdać się w bójkę? Moje rozmyślania przerwało krótkie i energiczne pukanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się jedna z uczennic Heather. Wysoka brunetka przy kości, położyła mi na biurku stos teczek z dokumentami.
Matt uśmiechnął się do mnie, po czym wrócił do zaciętej dyskusji z Jeremym, a Rebekah bawiła się telefonem. Na pierwszy rzut oka byli zwykłymi nastolatkami i tak postanowiłam ich traktować. Kiedy dyrektor skończył swój monolog i odprawił uczniów do klas, również ja podążyłam do swojego gabinetu. Po raz pierwszy od pojawienia się w mieście, dopadły mnie wątpliwości. A co jeśli sobie nie poradzę? Co to w ogóle za zawód – mediatorka? Mam rozwiązywać spory między uczniami, ale przecież nie mam o tym zielonego pojęcia. Usiadłam za biurkiem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jasne ściany i meble ze sklejki, duże okno wyglądające na dziedziniec. Na ścianach wisiało kilka plakatów ostrzegających przed paleniem i seksem bez zabezpieczenia. Na podłodze rozciągała się typowa bura wykładzina. Co miałam robić? Siedzieć i czekać, aż ktoś postanowi wdać się w bójkę? Moje rozmyślania przerwało krótkie i energiczne pukanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się jedna z uczennic Heather. Wysoka brunetka przy kości, położyła mi na biurku stos teczek z dokumentami.
-
Pan dyrektor prosił, by zapoznała się pani z aktami niektórych uczniów. Kiedy
to pani zrobi, proszona jest pani do gabinetu dyrektora.
-
Dziękuję ci bardzo Heather. – Odpowiedziałam, a dziewczyna uśmiechnęła się i
wyszła.
Zaczęłam
przeglądać akta uczniów i szybko zrozumiałam, że dostarczono mi teczki tych,
którzy stwarzają problemy. Bójki, kłótnie, alkohol i narkotyki. Każda teczka
opatrzona była zdjęciem i listą przewinień danego ucznia. W pewnym momencie mój
wzrok powędrował na wyjątkowo cienką, prawie pustą teczkę podpisaną nazwiskiem
Eleny Gilbert. Kiedy ją otworzyłam, ujrzałam zdjęcie wesołej dziewczyny w
wysokim, gładkim kucyku. Nie miałam wątpliwości, że zostało ono zrobione
jeszcze przed wypadkiem jej rodziców, kiedy to dziewczyna była cheerleaderką. W
teczce znalazłam akt zgonu rodziców i adnotacje szkolnego psychologa dotyczące
wyobcowania dziewczyny. Kiedy już zamykałam teczkę, z jej wnętrza wypadła mała
karteczka, na której pochyłym pismem nakreślono notatkę:
Po wypadku z M.
Donovanem, zwiększona agresja, nagłe wybuchy emocji. Częste spory z
R.Mikaelson.
Elena
po tym wypadku stała się wampirem, co wyjaśnia jej zachowanie. Co jednak jeśli
po którejś kłótni z Rebekah dziewczyny trafią do mnie? Czy będę w stanie
uspokoić dwie rozjuszone wampirzyce? Ponownie zaczęłam się martwić, czy sobie
poradzę i jak wiele czasu minie, gdy ktoś zorientuje się, że jestem
wtajemniczona w drugie oblicze niektórych mieszkańców tego miasteczka.
Zamknęłam teczkę Eleny i powróciłam do przeglądania pozostałych. W ręce wpadły
mi również akta Jeremiego (narkotyki) i Tylera (alkohol, agresja). W pewnym
momencie poczułam wielkie współczucie dla nich wszystkich. Fajnie oglądało się
ich perypetie na ekranie laptopa czy telewizora, ale teraz… Teraz byli moimi
podopiecznymi - ludźmi (i wampirami, wiedźmami i wilkołakami…), którzy przeżyli
wielkie tragedie. Zaczęłam się zastanawiać, jak dają sobie radę z tym
wszystkim? Jak ja dam sobie radę w rozmowach z nimi i wsparciem? Sama byłam
rozchwianą emocjonalnie, niedojrzałą dziewczyną, a tutaj miałam pomagać innym.
Czekało mnie najtrudniejsze zadanie z możliwych – musiałam szybko dorosnąć.
Cały dzień minął mi na przeglądaniu
tych przeklętych akt. Kiedy skończyłam i poszłam do gabinetu dyrektora, okazało
się, że wyszedł on już pół godziny temu. Lekcje już się skończyły i budynek
liceum był opustoszały. Szłam korytarzem, a moje obcasy głośno stukały o
posadzkę. Nagle zauważyłam, że w jednej z sal świeci się światło. Przekonana,
że ktoś po prostu zapomniał je zgasić, otworzyłam drzwi sali i zobaczyłam
Matta, który najwyraźniej uciął sobie drzemkę. Dziwne uczucie roztkliwienia
przywołało na moją twarz uśmiech. Podeszłam do chłopaka i lekko szturchnęłam go
w ramię.
-
Hej, pobudka, lekcje się skończyły – słysząc mój głos, blondyn gwałtownie
podniósł głowę i popatrzył na mnie zdezorientowany.
-
O co chodzi?
-
Zasnąłeś, chyba trochę się przemęczasz, nie sądzisz? – uśmiechnęłam się widząc
jego zakłopotanie. Doskonale go rozumiałam. Nie dość, że się uczył, to jeszcze
dorabiał po szkole. Mega nieodpowiedzialna matka, zostawiła go samego tuż po
tragedii, jaką była śmierć jego siostry. Uśmiechnął się słysząc moje słowa,
wstał i zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Z przyjemnością przystałam na
tę propozycję, bo po ostatnim spotkaniu z Damonem czułam się trochę nieswojo,
chodząc samotnie po ulicach. Z liceum do mojego domu, był spory kawałek, jednak
zdecydowaliśmy się na spacer. Było dość ciepło, a ulice Mystic Falls wyściełane
kolorowymi liśćmi prezentowały się
wyjątkowo malowniczo.
-
Dobrze, że się tu zjawiłaś – oznajmił nagle mój towarzysz, co totalnie zbiło
mnie z tropu.
-
Czemu tak uważasz?
-
Po prostu, polubiłem cię od pierwszego momentu. Masz w sobie jakieś takie
ciepło, które sprawia, że dobrze się czuję w twoim towarzystwie. Poza tym,
zawsze fajnie porozmawiać z normalnym człowiekiem. – Zaśmiałam się, choć
wiedziałam, że w wyrażeniu „normalnym człowiekiem” kładł nacisk bardziej na
„człowiekiem”.
-
Chyba nie chcesz mi wmówić, że cierpisz na brak przyjaciół? Dziewczyny oblegają
cię wianuszkami, no i grasz w drużynie szkolnej, co też zapewnia ci spora
liczbę znajomych.
-
Wiesz – chłopak westchnął, jakby coś ciążyło na jego barkach – tutaj wszystko
jest o wiele bardziej zwariowane niż się wydaje. – och oczywiście, że
wiedziałam, jak bardzo zwariowane jest to miasto i jego mieszkańcy.
-
Naprawdę? Mystic Falls wygląda na spokojne miasteczko.
-
Mieszkając tu, zrozumiesz, że nie wszystko jest takie jak się wydaje – coś o
tym wiedziałam. W końcu sama nie byłam osobą, za którą się podawałam. Uśmiechnęłam
się jednak, nie chcąc wzbudzać jego podejrzeń i poklepałam go po plecach,
zapewniając, że na pewno nigdzie nie może być tak źle jak w mojej głowie.
Roześmiał się na moje słowa i rozmowa, ku mojej uldze, zeszła na luźniejsze
tematy. Dowiedziałam się, że w piątek odbędzie się festyn na powitanie jesieni,
czy jakoś tak, na który Matt serdecznie mnie zaprosił.
-
Tak, myślę, że przyjdę. To będzie doskonała okazja do poznania najbardziej problemowych
uczniów – powiedziałam przemądrzałym tonem.
-
Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wybacz, że zadam ci to pytanie, ale chyba nie
jesteś dużo starsza ode mnie?
-
Jak pięknie sformułowane pytanie o wiek. – zaśmiałam się, patrząc na niego. –
nie, tak strasznie dużo starsza nie jestem, dopiero skończyłam licencjat,
możesz policzyć w wolnej chwili.
-
A kiedy już go obliczę, dasz namówić się na piwo w Grillu?
Nogi
wrosły mi w podłoże. Oczywiście, że dałabym się namówić. Gdybym nie była
pracownikiem szkoły, a on jej uczniem. Starałam się ukryć zmieszanie, ale chyba
słabo mi to wyszło.
-
Matt, ja… nie zrozum mnie źle, ale… - w oczach chłopaka zatańczyły iskierki
rozbawienia.
-
Spokojnie, nie zapraszam cię na randkę. Chcę tylko…
-
Wiem – tym razem to ja weszłam mu w słowo – chodzi o to, że jakby nie patrzeć
jesteś moim podopiecznym i nie bardzo mogę traktować cię jak kumpla i rozpijać
cię w miejscach publicznych. – Spojrzał na mnie ze zrozumieniem i znów się
uśmiechnął.
-
Podejrzewam, że jesteś najnormalniejszą osobą w tym mieście.
-
Podejrzewam, że się mylisz.
Staliśmy
pod moim domem od dwudziestu minut rozmawiając i śmiejąc się. Nagle przyszło mi
do głowy, że miło byłoby wejść do domu i napić się herbaty, zamiast stać na
ulicy. Kiedy zaproponowałam to Mattowi, chłopak stanowczo odmówił. Stwierdził,
że plotki roznoszą się tu z prędkością światła, a poza tym powinnam uważać,
kogo zapraszam do domu.
Piątkowy wieczór był w miarę ciepły,
jednak nie udało się uniknąć założenia swetra. Matt podszedł do mnie z dwoma
plastikowymi kubeczkami, wypełnionymi piwem. Spojrzałam na niego z dezaprobatą
i pokręciłam głową. Widząc moją reakcję roześmiał się i wręcz wcisnął mi piwo
do ręki.
-
Przecież to nie ty mnie rozpijasz, tylko ja ciebie. – No tak, miał rację.
Zresztą, raz się żyje, przechyliłam kubeczek i upiłam spory łyk piwa. Lekka
gorycz trunku rozlała się chłodną falą po ciele, aż zadrżałam. Rozejrzałam się
dokoła. Ognisko odbywało się nieopodal miejsca, w którym obudziłam się, gdy tu
wylądowałam. Wolałam jednak nie myśleć o tamtym dniu. W końcu przyszłam tu,
żeby się rozerwać. Wokół młodzież i ich starsi koledzy bawili się w najlepsze.
Ktoś podjechał samochodem i puścił muzykę, kilka osób tańczyło, niektóre pary
przytulały się do siebie. Złapałam się na tym, że szukałam wzrokiem Damona. W
ciągu tygodnia postanowiłam powiedzieć mu prawdę. Nie chciałam mieć w nim
wroga, wolałam, by wiedział o mnie wszystko i żeby mi zaufał. Jednak jak na
złość nigdzie nie mogłam go odnaleźć. Poczułam dotyk czyjejś dłoni na ramieniu,
obróciłam się i zobaczyłam Matta w towarzystwie Eleny i Stefana.
-
Olivio, pozwól, że ci przedstawię Elenę Gilbert i Stefana Salvatore – wow, jak
oficjalnie..
-
Stefanie, miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się do wampira – jednak z Eleną
miałam już przyjemność rozmawiać. – Dziewczyna spuściła głowę na wspomnienie
naszej rozmowy. Nie była to miła pogawędka. To wydarzyło się w środę. Obie,
razem z Rebekah weszły do mojego gabinetu. Blondynka szła wyprostowana, z
dumnie uniesioną głową, a panna Gilbert zagryzła w nerwach wargę i zacisnęła
dłonie w pięści. Jak się potem okazało, Rebekah rozwścieczyła brunetkę,
wspominając martwego Alarica. Powstrzymując kilka soczystych przekleństw,
pouczyłam ją, by zważała na uczucia innych, tym bardziej, że sama straciła
rodziców – tak, Mikael i Eshter widnieli w aktach Rebekah, jako zmarli. Potem
rozmawiałam z Eleną o panowaniu nad emocjami. To było nawet zabawne, bo sama
mam z tym czasem kłopot, ale cóż - muszę być autorytetem. To było we środę.
Teraz Elena patrzyła na mnie nieśmiało i widziałam, że jest jej głupio. Cała ta
niezręczna sytuacja trwałaby w nieskończoność, gdybym nie zauważyła Damona
próbującego ocucić jakąś dziewczynę. Zasłaniając się troską o uczennicę
opuściłam swoje towarzystwo i podeszłam do Damona.
-
Co jej się stało? – ukucnęłam przy dziewczynie i zbadałam jej puls.
-
Zalała się w trupa, chyba ma dość imprezowania na dzisiaj.
-
Wiesz jak się nazywa? Poproszę Matta, by odwiózł ją do domu. – Jakimś cudem
troska o pijaną do nieprzytomności nastolatkę zwalczyła chęć rzucenia się na
wampira i pozbawienia go ubrań. Damon spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-
Ten laluś sam już jest dobrze wstawiony. Ja ją odwiozę. – I przy okazji trochę
podjesz, tak? Tak dobrze to nie ma.
-
Nie mogę puścić cię z nią samego. Nie, znając twoją opinię.
-
Wow, moja sława mnie wyprzedziła? W porządku, w takim razie będziesz mi
towarzyszyć.
-
W porządku. – odpowiedziałam zanim pomyślałam o skutkach tej propozycji.
-
Bardzo dobrze, musimy porozmawiać. – Byłam bardzo ciekawa o czym takim chce ze
mną rozmawiać najprzystojniejszy wampir świata, ale akurat dobrze się składało.
Kiedy tylko odstawimy dziewczynę do domu wszystko mu opowiem. Damon przerzucił
bezwładne ciało przez ramię i zaniósł je do swojego samochodu.
-
Też byłaś taka w jej wieku? – zapytał, kiedy już jechaliśmy.
-
Skąd wiesz, że nadal taka nie jestem? – odparowałam, co wyraźnie zbiło go z
tropu. Milczał przez resztę drogi, aż dotarliśmy do willi w której mieszkała
nastolatka. Wampir zaniósł ją pod drzwi, po czym wsiadł do auta i odjechał
-
Mogłeś chociaż zadzwonić do drzwi.
-
I spotkać się z jej tatusiem? Nie, dziękuję.
-
Nie przesadzaj, mogłeś go zauro… - pacnęłam się dłonią w czoło. Oczywiście,
chciałam powiedzieć mu prawdę, ale niekoniecznie w taki sposób. Damon popatrzył
na mnie z zaciekawieniem. Wow, przynajmniej udało mi się przykuć jego uwagę. To,
że zaraz mnie rozszarpie wcale nie miało znaczenia.
-
Coś ty powiedziała? – Jechał nie patrząc na drogę, w sumie nie musiał na nią
patrzeć, wypadek i tak nam nie groził.
-
Darujmy sobie te gierki Damon – odparłam, zmęczona ciągłym udawaniem niczego
nieświadomej idiotki – wiesz, co powiedziałam, a raczej co chciałam powiedzieć.
-
Może wytłumaczysz mi skąd i co wiesz? – Już dawno minęliśmy miejsce ogniska,
właściwie znaleźliśmy się gdzieś w środku lasu. Damon zatrzymał auto i kazał mi
wysiąść. Teraz pewnie mnie zabije, albo nie – wyciągnie wszystkie informacje,
pożywi się i dopiero wtedy mnie zabije. Na uginających się nogach wysiadłam z
samochodu i usiadłam na trawie. Wampir przykucnął tuż obok mnie. To było jedno
z najgorszych uczuć jakie znałam. Jego bliskość wyzwalała szybsze bicie serca i
drżenie dłoni, a strach sprawiał, że było mi niedobrze. Nie wiedziałam jak mu
to wszystko wytłumaczyć.
- Nie wiem od czego mam zacząć… Wiem kim
jesteś. Ty, Stefan, Elena, Caroline, Tyler, Rebekah… Wiem, że Jeremy widzi
duchy, a Bonnie jest czarownicą.
-
Kto ci powiedział? – wyglądał na spokojnego, położył mi nawet dłoń na ramieniu,
chcąc mnie uspokoić, ale wiedziałam, że jest wściekły.
-
Znam waszą historię, może nie całą, ale dużą jej część. Nikt mi o tym nie
powiedział, nigdy nie zrozumiałbyś gdybym spróbowała ci to wytłumaczyć.
-
Nie ukończyłaś socjologii, prawda?
-
A skąd, rzuciłam studia na drugim roku, i wcale nie pochodzę z Richmond. – nie
miałam siły. Wiedziałam, że moje marne, krótkie życie zaraz się zakończy.
Pocieszeniem było, że umrę z rąk (lub kłów) mojego ideału. Damon złapał mnie za
ramiona i podniósł tak, bym wstała. Przewyższał mnie co najmniej o głowę, więc
musiał się pochylić, by spojrzeć mi w oczy. Kiedy już to zrobił, zacząć mówić
wolno i wyraźnie, zupełnie jakbym była niepełnosprawnym umysłowo dzieckiem.
-
Posłuchaj mnie uważnie, póki jestem miły. Powiedz mi kim jesteś i co planujesz.
Zabicie takiej marnej istoty jak ty nie sprawi mi trudności, ale też nie będę
miał z tego żadnej satysfakcji, więc oszczędź nam obojgu tego kłopotu i mów co
wiesz. – W mojej głowie zawrzało. Czy on właśnie nazwał mnie marną istotą? Kto
dał mu prawo, by czuć się lepszym ode mnie?! Złość zagotowała się we mnie i z
całej siły odepchnęłam od siebie wampira. Cofnął się o krok, patrząc na mnie z
zaskoczeniem.
-
Chcesz wiedzieć kim jestem? Nie wiem kim! Miałam swoje życie, może nie było
cudowne, ale w miarę poukładane! Miałam święty spokój, aż pewnego dnia
obudziłam się leżąc twarzą w błocie przy tablicy oznajmiającej, że oto znajduję
się w Mystic Falls! Poszłam w stronę miasta i po drodze natknęłam się na Matta
i on mnie poinformował, że mam być mediatorką w tutejszym liceum. Ja mam
pracować z młodzieżą! Wyobrażasz to sobie? Bo ja nie! Potem wchodzę do domu,
znajduję tam dokumenty, karty kredytowe, wszystko z moim zdjęciem, więc
widocznie jestem tą cholerną Olivią Piemonte. I staram się nikomu nie wchodzić
w drogę, ale ty, panie „patrzcie jaki ze mnie zły i przebiegły wampir” nikomu
nie przepuścisz. Musiałeś się przyczepić. Nic nikomu nie zrobiłam i jeszcze
dodatkowo chciałam ci to wszystko powiedzieć dziś z własnej woli, ale nie. Po
co słuchać, co mam do powiedzenia?! Lepiej sprowadzić mnie do poziomu ściółki
leśnej, nazywając marną istotą i zagrozić śmiercią! A skąd wiem, kim
jesteście?! W moim życiu, wszyscy wiedzą kim jesteście. Nie wierzą w wasze
istnienie, ale wiedza jak wyglądacie i w ogóle… wiele o was wiedzą. – Usiadłam
na ściółce i wybuchłam płaczem. Tak, bardzo dojrzałe zachowanie. Ale miałam
dosyć. Chciałam do domu, do swojej spokojnej, nudnej pracy i małej grupki
przyjaciół. – I na dodatek tęsknię za moim kotem! – Dodałam na koniec.
Pół godziny później siedziałam na kanapie w
salonie u Salvatore’ów. Obok mnie siedział Matt z zaciętym wyrazem twarzy.
Elena rozmawiała z Bonnie szeptem, gdzieś w rogu pokoju, a Caroline przyglądała
mi się z zaciekawieniem.
-
Więc mówisz, że pochodzisz z równoległego świata, gdzie jesteśmy znani i
uwielbiani…
-
Tylko niektórzy . – Przerwałam Stefanowi, próbującemu zrozumieć przekazane
przeze mnie informacje. Po moim wybuchu, Damon stwierdził, że jednak nie warto
mnie zabijać i przywiózł mnie tu. Potem zwołał wszystkich swoich kompanów i
Matta – który jako jedyny był w stanie mnie uspokoić – i opowiedział im
wszystko to, co usłyszał ode mnie. – Macie swoje fan cluby.
-
I nie wiesz jak się tu znalazłaś? – Elena podeszła do mnie i spojrzała na mnie
ze współczuciem.
-
W jednej chwili dostałam w głowę, a w drugiej leżałam na ulicy.
-
Nie możemy jej zabić – stwierdziła Bonnie patrząc na Damona potępieńczym
wzrokiem.
-
Nie dramatyzuj, musiałem ją przycisnąć. – Odparł wampir, wzruszając ramionami.
-
„Ona” nadal tu jest – wtrąciłam się – i wszystko słyszy.
W końcu szacowna rada istot
nadprzyrodzonych uznała, że nie stanowię dla nich zagrożenia. Wszystko miało
wrócić do normy. Matt i Bonnie wyszli jako pierwsi, w ślad za nimi podążyła
Caroline, która szeptem zapytała kto w moim świecie ma więcej zwolenników – ona
czy Rebekah. Stefan i Elena zniknęli gdzieś w posiadłości Salvatore’ów, a ja
zostałam z Damonem. Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Oczywiście, nadal go
uwielbiałam, ale moja duma została zraniona i czułam, że lepiej bym trzymała
się od niego z daleka. Niestety on miał inne plany. Kiedy tylko wstałam i
skierowałam się w stronę drzwi, ruszył za mną.
-
Odwiozę cię.
-
Dziękuję, ale mam dość przejażdżek w twoim towarzystwie.
-
To nie była propozycja. – odparł i delikatnie mnie popychając opuścił dom.
-
Nadal mi nie ufasz? – zerknęłam na niego, kiedy otwierał mi drzwi samochodu.
-
Nie mam powodu, by ci ufać.
-
Fantastycznie, w takim razie ja nie mam powodu, żeby siedzieć z tobą w
samochodzie.
-
Masz, uwielbiasz mnie – uśmiechnął się tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
Postanowiłam nie dać się sprowokować i wyciągnęłam telefon. W trybie
natychmiastowym, przejął go Damon i zaczął coś tam majstrować.
-
Mógłbyś? – Wyciągnęłam rękę, a on położył na niej mój telefon.
-
Zapisałem ci swój numer, gdybyś przypomniała sobie coś jeszcze czego mi nie
powiedziałaś.
-
Powiedziałam ci wszystko, Damon. – Byłam zmęczona tym wieczorem i marzyłam już
tylko o tym, by znaleźć się w łóżku. Wysiedliśmy z wozu i stanęliśmy przed moim
domem.
-
Jesteś tego pewna?
-
Jak cholera.
-
W takim razie – tak jak poprzednim razem popatrzył mi głęboko w oczy, znów
chciał mnie zauroczyć. Przystałam na tą gierkę z ciekawości, co też znów
wymyślił. - Nie będziesz krzyczała. – Nawet nie zauważyłam kiedy wbił kły w
moją szyję. Co za podła szuja! Mam nadzieję, że mu posmakowałam. Nie miałam
zamiaru zdradzać mu swojej tajemnicy, jeszcze nie teraz. Kiedy skończył,
poczułam jak bardzo boli mnie szyja w miejscu ugryzienia.
-
Teraz pójdziesz do domu.
Odwróciłam
się na pięcie i poszłam. Ta cała sytuacja zaczęła mnie bawić. Co ja w ogóle
wyprawiam? No nic, trudno, najwyżej stracę życie, kiedy Damon dowie się, że
robiłam z niego idiotę, pozwalając mu wierzyć, że może mnie zauroczyć.
Powiem szczerze: bardzo, bardzo mi się podoba. Po prostu jestem wniebowzięta scena na plaży (chociaż co ona tam robiła? Szkolny mediator na imprezie dla uczniów? Coś mi tu nie halo :)), pomijając ten fakt było super. A już moment odwiezienia tej zalanej dziewczyny do domu - fantastyczny. Tylko, ze (nie wiem, może to tylko moje wrażenie) za wcześnie zdradziłaś Damonowi (i przez to reszcie), o co chodzi. Chyba strzeliłaś tym sobie w nogę, bo to jest fajny punkt zaczepienia i bardzo podobało mi się, jak Damon podejrzewał Olivię (jak ona na prawdę się nazywa?). A i oczywiście końcówka! Tym mnie zastrzeliłaś! Genialne :D.
OdpowiedzUsuńNie zrozum mnie źle. Ogólnie wszystko mi się podobało. Mogę nawet powiedzieć, ze masz fajny styl. Ale ta jedna konkretna scena (która była fantastyczna) według mnie troszkę za szybko. :P
Wiesz, o to właśnie chodziło, by oni się w miarę szybko dowiedzieli. Na szczęście Olivia ma jeszcze kilka asów w rękawie, o których ani Damon, ani reszta nie ma pojęcia.
UsuńNie mam zamiaru się obrażać ani nic :D
Każdy komentarz, nawet najbardziej krytyczny jest zawsze mile widziany i napędza mnie do dalszego pisania.
Dzięki za opinię i pozdrawiam
(a co do tego, ż eposzła na ta imprezę - Olivia popełni jeszcze sporo błędów, za które przyjdzie jej zapłacić ;p)
A więc wszystko gra :P Już się boję czym mnie zaskoczysz w kolejnym rozdziale:P
UsuńJestem tu pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni.
OdpowiedzUsuńRozdział trzeci bardzo mi się spodobał. Od początku, jak stała na tej sali i wypatrywała ciekawiące ją osoby. Później o Damonie (kocham go i mam na jego punkcie niemałą obsesję!). Polubiłam główną bohaterkę, spodobały mi się opisy uczuć, sytuacji. Wszystko jest jakby jedną całością, której opowieść widzę w głowie. Nie mogę doczekać się 4.
Szablon również cudowny.
Haha nie tylko Ty masz obsesję na punkcie Damona - jak myślisz, skąd wziął się pomysł na takie, a nie inne opowiadanie? Bo jestem jego szaloną psychofanką;)
UsuńPozdrawiam :)
Przeczytałam już wczoraj, ale z komentarzem wpadłam dzisiaj ;) Na samym wstępie: dziękuję za miły komentarz i cieszy mnie to, że chciało Ci się przebrnąć przez tyle części opowiadania.
OdpowiedzUsuńAle do sedna. Matt w Twoim opowiadaniu jest uroczy. Zupełnie inny niż w serialu. Tam najchętniej przewinęłabym z nim każdą scenę. A tutaj... tutaj po prostu zaczynam się rozpływać. Cóż, to chyba magia tego opowiadania. Odnoszę wrażenie, że Matt zaczyna czuć coś do O. Może mylne? ;)
Nieważne.
Stary, dobry Damon, dokładnie taki, jakiego lubię. Tego ugryzienia, to oczywiście nie mógł sobie odmówić. Jak to on :)
I znowu przeczytałam błyskawicznie. No wiesz co? Chyba musisz zacząć pisać jeszcze dłuższe rozdziały ;) Ach, ten niedosyt. Już nie przynudzam. Z niecierpliwością czekam na następny.
Zapomniałabym ;) Tak jak prosiłaś: zapraszam do siebie na dziewiąty rozdział :)
UsuńMatt to tylko przyjaciel, przynajmniej na razie, jednak nie obędzie się bez co najmniej jednej ciekawej sceny z nim i O. z roli głównej.
UsuńJa Matta serialowego mimo wszystko lubię i uważam, że został brzydko pokazany, więc oddaje mu hołd w opowiadaniu ;)
Jeszcze dłuższe? W sumie pisze mi isę tą historię tak dobrze, że to możliwe:D
No przepraszam że z tak wielkim opóźnieniem, ale jesteś naprawdę niesamowita!!
OdpowiedzUsuńTen rozdział dosłownie wchłonęłam i działo sie całkiem nieźle.
Ta dziewczyna coraz bardziej mi się podoba.
Twoja historia jest o niebo lepsza od tej, którą ja próbowałam utworzyć.
Naprawdę masz powody do dumy.
I ta długość rozdziału... chyba napisałas z kilka stron worda;p
niecierpliwie oczekuje na ciąg dalszy...
jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja Olivia vel Damon;d
Widocznie nie masz takiego świra na punkcie Damona jak ja hehe ;p
UsuńOlivia to kobieta niezwykła, o czym na pewno się jeszcze przekonamy :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
O lol z tym piciem krwi to mnie zaskoczyłaś! Ale podoba mi się Damon i to cholernie, nawet jak był takim złym i okrutnym wampirem przez którego Olivia się popłakała. Idealnie odwzorowałaś jego postać, a nawet jeszcze 'dokolorowałaś'. Jaram się nim jak szalona.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się jej trudnościami z wyjaśnieniem wszystkiego Damonowi. No bo coś w stylu 'hej co tydzień oglądam was w telewizji'?
A tak z innej beczki. Gdzieś tam we wcześniejszym rozdziale Olivia narzeka jaka to jest zwyczajna i że Damon nawet na nią nie spojrzy, a w szablonie mamy przepiękną młodą kobietę i sama napisałaś w zakładce, że to właśnie wygląd Olivii. Albo jej wygląd się zmieni, albo po prostu się nie docenia? ;D