czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 8




            Sylwestrowa impreza w Grillu rozpoczęła się już o osiemnastej, a to oznaczało, że miałam dwugodzinny poślizg. No cóż, nie tak łatwo było wybrać kreację na ten wieczór, na którym miałam zamiar olśnić pewnego aspołecznego wampira. Co dziwne, choć z nim o tym nie rozmawiałam to miałam pewność, że się zjawi. Tym razem jednak darowałam sobie wysokie obcasy i moje szpilki miały wysokość jedynie czterech centymetrów. Oprócz tych szpilek postawiłam na klasyczną małą czarną no i płaszcz, który jednak zdjęłam zaraz po dotarciu do Grilla. Włosy rozpuściłam i pozwoliłam im się kręcić jak im się żywnie podobało, a do tego wszystkiego (jakże by inaczej) założyłam na szyję prezent od Damona. Matt podszedł, całując mnie w policzek.
- Tam jest nasza strefa vipów – wskazał kilka połączonych ze sobą, stojących w kącie stolików, przy których siedzieli kolejno Elena, Stefan, Bonnie, Jeremy, Caroline, Tyler i April. Ruszyłam w ich stronę starając się schodzić z drogi roztańczonym parom. Kiedy tylko usiadłam, Bonnie popatrzyła na mnie, zagryzając wargę.


- Ładny wisiorek – stwierdziła.
- Dziękuję, to prezent. – Nikt nie zapytał od kogo, czyżby było to aż tak oczywiste? A może myśleli, że Dave mi go podarował? Nieważne. W końcu to moja prywatna sprawa, od kogo dostaję prezenty. Matt, który siedział między mną a April, starał się poświęcić każdej z nas tyle samo uwagi, co jak widziałam było dla niego dość trudne. Postanowiłam więc ułatwić mu sprawę i oznajmiłam, że idę potańczyć. Nikt nie zabrał się ze mną, więc stanęłam przy barze i przyglądałam się na wpół pijanym ludziom.
- Jednak nie tańczysz? – Elena stanęła przede mną z dwoma szklankami piwa i podała mi jedną z nich.
- Masz mnie – uśmiechnęłam się i upiłam łyk piwa.
- Chciałam ci powiedzieć, że rozumiem, co czujesz.
- Słucham? – spojrzałam na nią zdziwiona.
- Ja również nie wiem do końca co czuję do jednego z mężczyzn z moim życiu. Wiem, że kocham Stefana, jednak on ostatnio jest…
- Zdystansowany? To przez twoją przemianę. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak, pokochał inną Elenę. Jednak ja, gdy go poznałam nie wiedziałam, kim jest. Potem umiałam to zaakceptować. Z drugiej strony jest Damon, który akceptuje mnie taką jaka jestem. – Popatrzyła na mnie badawczo, skinęłam głową dając jej znak, by kontynuowała – jednak to nie to samo co ze Stefanem. Ale nie miałyśmy mówić o mnie, chciałam ci tylko pokazać, że…
- Jesteśmy w podobnej sytuacji – uśmiechnęłam się.
- Dokładnie, jednak jest różnica, prawda?
- Czy ja wiem? Obie jesteśmy z chodzącymi ideałami, a jednocześnie pociąga nas niebezpieczny typ. W sumie jest różnica, ten typ zainteresowany jest tobą, a nie mną. – Dziewczyna pokiwała głową i westchnęła.
- A jednak to z tobą spędził święta.
- Och, może dlatego, że ty spędzałaś je ze Stefanem? Być może nie chciał być piątym kołem u wozu? – Chciałam ją pocieszyć, jednak momentalnie zrozumiałam wszystko. Te święta, czas wspólnie spędzony, nawet ten ostatni wieczór. To nie był przejaw sympatii wobec mnie. On po prostu nie chciał myśleć o Elenie. Powinnam być wściekła, rozżalona i tak dalej, ale nie umiałam. Zostawiłam lekko zszokowaną brunetkę samą i wyszłam przed Grill. Śnieg znów padał, a ja nie wzięłam płaszcza, jednak miałam to w nosie. Potrzebowałam tylko chwili samotności, ale i ona nie była mi dana.
- Ładny wisiorek – Matt stanął tuż obok mnie i podał mi płaszcz.
- Dzięki. – Odparłam. – Za płaszcz też.
- Nie dostałaś go od Dave’a, prawda? – Popatrzyłam na przyjaciela wymownym wzrokiem. Skinął głową ze zrozumieniem. – To nie jest tylko głupie zauroczenie?
- Niestety nie.
- A co z twoim facetem?
- On też nie jest zauroczeniem.
- A czym jest?
- Tym czym ja byłam w święta. – Matt popatrzył na mnie zdziwiony. – Odskocznią Matt. Dave jest odskocznią.
Wtedy zrozumiał, przytulił mnie i pogłaskał moje plecy.
- Wiesz? – szepnął mi do ucha, ściskając mnie tak mocno, że obawiałam się o stan swoich żeber. – Gdyby nie był wampirem, a ja tylko człowiekiem, to spuściłbym mu porządne manto.
- Matt, nie jesteś „tylko” człowiekiem. Jesteś moim przyjacielem, a to dużo więcej niż bycie jakimś tam wampirem. Wracamy do środka?

            Dochodziła północ, kiedy zauważyłam Damona wchodzącego do środka. W ręku trzymał czerwoną różę, widok której przyprawił moje serce o radosnego fikołka. Moja mina zrzedła jednak natychmiastowo, gdy wyłoniła się z tłumu wprost w jego ramiona wskoczyła ta sama ruda dziewczyna co kiedyś. Wampir jakimś cudem wyczuł moje spojrzenie i uśmiechnął się jakoś tak… smutno, po czym zniknął w tłumie razem ze swoją towarzyszką. Momentalnie się we mnie zagotowało. Postanowiłam wrócić do stolika, jednak w połowie drogi ktoś chwycił mnie za ramię, przyciągnął do siebie i odcisnął mocny pocałunek na moich ustach. Brązowe oczy wyrażały niewysłowioną radość, ale i ból.
 - Dave, kotku jak dobrze, że jesteś – uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję. On jednak syknął nie przyjemnie i odsunął mnie.
- Co ty masz na szyi? Co to za obrzydlistwo?
- To prezent – zrobiłam obrażoną minę, a on tylko się uśmiechnął.
- Przepraszam kochanie, ale też mam dla ciebie prezent i poczułem się nieco zazdrosny.
No i jak go nie kochać? Ilu jest facetów przyznających się do błędu? Dave wręczył mi pomarańczową kasetkę. Kiedy ją otworzyłam, moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z małą zawieszką, która była co najmniej… dziwna. Były to trzy ryby tworzące trójkąt, ale tylko jedna z nich wyglądała na zdrową. Druga z nich była jakby rozpłatana, a trzecia była tylko rybim szkieletem.
- Trochę dziwny i przerażający – uśmiechnęłam się niepewnie.
- Tak wiem, prawda jest taka, że ten wisiorek jest w mojej rodzinie od pokoleń, nosiła ją moja matka i babcia i prababcia i tak dalej. A teraz – popatrzył na mnie rozrzewnionym wzrokiem – chciałbym, żebyś to ty go nosiła.
- Dave, to rodzinna pamiątka… nie mogę…
- Możesz – Złapał mnie za rękę, patrząc w oczy. Może za wcześnie na taką deklarację, ale czuję, że jesteś tą jedyną. Proszę uczyń mi ten zaszczyt i… - tylko nie „zostań moją żoną” powtarzałam sobie w myślach. – przyjmij ten prezent. Nie musisz go nosić, jeśli ci się nie podoba, ale po prostu przyjmij go.
Rozejrzałam się po lokalu, gdzieś w kącie mój wzrok napotkał rudowłosą dziewczynę, gładzącą płatki czerwonej róży i siedzącego obok niej wampira, zapatrzonego z nią bez pamięci.
- Oczywiście kochanie, że będę nosić ten piękny wisiorek. – Bardziej wycedziłam przez zęby niż wypowiedziałam te słowa. Szybkim ruchem zdjęłam z szyi prezent od Damona i uśmiechnęłam się do Dave’a. – Będziesz tak miły i mi go założysz?
- Z największą przyjemnością.
- Chodźcie! – Caroline podbiegła do nas tuż po tym jak Dave zapiął łańcuszek na mojej szyi.– Zaczyna się odliczanie, nie możemy przegapić fajerwerków!
            Stanęliśmy na ulicy przed Grillem. Przytuliłam się do swojego mężczyzny, wolną ręką ściskając koci wisiorek. Tłum ludzi wokół nas odliczał sekundy do północy.
Osiem! Siedem!
- Nie jest ci zimno? – szepnął mi do ucha Dave.
- Nie, jest w porządku. – Znów odnalazłam wzrokiem Damona. Przez moment patrzył na mnie, po czym mocniej przytulił swoją partnerkę.
Sześć! Pięć!
- Cieszę się, że jestem tu z tobą.
- Ja też się cieszę, tęskniłam. – Kłamstwo gładko wypłynęło z moich ust, jednak uszczęśliwiona mina mojego mężczyzny, utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest tak jak być powinno.
Cztery! Trzy!
- Na pewno podoba ci się prezent ode mnie?
- Tak, jest oryginalny, nikt nie będzie miał takiego samego.
- To pewne.
Dwa!
- A ten drugi wisiorek? Nie będziesz go nosić?
- Nie, raczej nie.
- Od kogo go dostałaś? – Znów zerknęłam na Damona, który był właśnie zajęty całowaniem rudej dziewczyny.
- Od nikogo ważnego.
Jeden!
Pac. Moje palce wyprostowały się i kot o różnokolorowych oczach wylądował w śniegu. Usta Dave’a były gorące, a jego pocałunek namiętny i zachłanny. Zupełnie inny od pocałunku… Nieważne. Nowy Rok, nowe nadzieje. Te stare trzeba pogrzebać i żyć życiem, jakie przygotował dla mnie los.

            Zupełnie nie miałam ochoty spędzać tej nocy z Dave’m. Wymówiłam się koniecznością uspokojenia Iana po fajerwerkach i gdy tylko odjechał, ruszyłam na werandę. Usłyszałam ciche chrząknięcie i odwróciłam się.
- Chyba coś zgubiłaś – Bonnie podeszła bliżej, w wyciągniętej dłoni trzymała wisiorek z kotem.
- Och… musiał mi wypaść, dziękuję.
- Takich prezentów się nie wyrzuca, Olivio. – Popatrzyła na mnie i poczułam się jakoś nieswojo.
- Ja nie…
- Wyrzuciłaś go – przerwała mi – przez zazdrość, urażoną dumę i być może zranione uczucia, ale nie powinnaś była tego robić.
- Dlaczego? To tylko wisiorek
- Nie. Wiesz, że jestem wiedźmą, spójrz na oczy tego kota.
- Tak, widziałam, że są różnokolorowe i co z tego?
- To, że te oczy to kamienie o magicznych właściwościach. Niebieskie oko to lapis lazuli. Chroni przed złem, urokiem, złym wpływem i atakiem energetycznym, żółte oko to bursztyn, chroni przed klątwami i  urokami.
- Nie wiedziałam, myślałam, że…
- Komuś, kto ci go podarował – Bonnie przerwała mi po raz kolejny – zależy na twoim bezpieczeństwie.
- Wiesz, taki wisiorek nie jest niczym nadzwyczajnym, jest wiele rodzajów biżuterii z bursztynami i…
- To nie wszystko. – Pomyślałam sobie, że kopne ją w kostkę, jeśli jeszcze raz mi przerwie. – Spójrz na tył tego wisiorka – Wytężyłam wzrok i zauważyłam pęknięcie, żyłkę, podobną do tych, które widać często na turkusach. Z tym, że ta miała czerwoną barwę.
- Co to takiego? – popatrzyłam na wiedźmę zdezorientowana.
- To krew. Dodatkowo, na wisiorek rzucono zaklęcie. Cokolwiek ci się stanie, będziesz chora, znajdziesz się w niebezpieczeństwie, czy też będziesz potrzebować pomocy… Osoba, której krew jest w tym wisiorku od razu będzie o tym wiedziała.
Zakręciło mi się w głowie. Bez słowa wzięłam od Bonnie wisiorek.
- Dziękuję, nie wiedziałam, że jest taki cenny.
- Czasem, jeśli komuś na nas zależy, woli trzymać się na uboczu. To nie znaczy jednak, że jesteśmy mu obojętni.
Czarownica odwróciła się i zeszła z werandy.
- Bonnie poczekaj!
- Słucham?
Wysupłałam spod kurtki prezent od Dave’a.
- Co możesz powiedzieć o tym wisiorku?
Ujęła go delikatnie w dłoń i zamknęła oczy.
- Nie znam symboliki, choć przyznaję, że wygląda… niepokojąco. Jesteś ważna dla osoby, która ci go podarowała, wręcz emanuje potrzebą przebywania przy tobie. Oprócz tego nosiło go przed tobą wiele kobiet. – No tak, Dave mówił, że wisiorek był przekazywany z pokolenia na pokolenie.
- To wszystko?
- Tak, jeśli chcesz mogę poszukać tego symbolu w swoich księgach, być może dowiem się czegoś jeszcze.
- Dziękuję Bonnie, za wszystko.
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Olivio.
- Nawzajem.
Ze słów Bonnie wynikało, że Dave był naprawdę we mnie zakochany. Zastanawiałam się co teraz zrobić? Brnąć dalej w związek, który był plastrem na moje zranione uczucia, czy zerwać z tym dobrym człowiekiem i walczyć o Damona? Przecież skoro postanowił mnie chronić, to nie byłam mu do końca obojętna. Przeczesałam dłonią włosy i weszłam do domu. Zdziwiło mnie, że Ian nie wybiegł mi na spotkanie jak zwykł to robić. Nawołując powędrowałam do salonu, gdzie znalazłam zwierzaka siedzącego w kącie salonu i napuszonego. To napędziło mi niezłego stracha. Automatycznie zerknęłam w stronę okna w kuchni, jednak tajemniczego gościa nie było pod drzewem, a przecież tylko na niego Ian reagował w taki sposób. Ukucnęłam i wzięłam kota na ręce, jego małe serduszko biło jak szalone. W pewnym momencie usłyszałam skrzypnięcie drzwi, odwróciłam się natychmiast i dostrzegłam ciemny kształt w korytarzu. Ktoś był w moim domu! Postać przez chwilę stała nieruchomo, po czym wyłoniła się z cienia.
- Dave? Co ty tu robisz? Wystraszyłeś mnie, do cholery! – podszedł bliżej i wyglądał na naprawdę skruszonego. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego naskoczyłam.
- Przepraszam, po prostu tęskniłem. Dawno się nie widzieliśmy i chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Wybaczysz mi? – Uśmiechnął się i zrobił tak umęczoną minę, że po prostu nie mogłam się na niego dłużej gniewać. Zerknęłam na Iana, który nadal wściekał się z powodu wizyty Dave’a.
- To dziwne, że on tak na ciebie reaguje, zazwyczaj jest przyjaźnie nastawiony do moich gości.
- Może wyczuwa konkurencję?
- Może – odparłam, postanawiając przemilczeć fakt zupełnie innego zachowania Iana wobec pewnego mężczyzny, który również był jego „konkurentem”. – Zostaniesz na noc? 

8 komentarzy:

  1. Ha a jednak będę pierwsza.
    Rozdział taki naprawdę bardzo przyjemny.
    Od razu poczułam sylwestra, gdy się go czyta.
    Wprowadziłaś wręcz sielankową atmosferę.
    Dobrze też, że Bonnie zareagowała, gdy Olivia chciała wyrzucić medalion... coraz mniej podoba mi się ten Dave... czyżby to jednak on podpisywał się jako tajemniczy "K"?
    Tak coraz mniej mi się to podoba no i reakcja Iana... koty wyczuwają zło w człowieku a na Damona mimo wszystko nie reagował co trzeźwo zauważyła Olivia.
    Jednak zaskoczyła mnie, że zdecydowała się jednak zaprosić go na noc.
    Aj Damon gdzie jesteś w tym czasie?
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i dłuższy rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się! <3 Jest taki... taki dopracowany. Czekałam na niego z niecierpliwością, nie żałuję. Nie wiem, co więcej napisać, zwykle nie piszę nic konkretnego kiedy coś mi się podoba, albo jest po prostu bez zarzutu, zajebiste. Komentuję żeby krytykować, ale uprzedzając - u ciebie nie ma co krytykować. :D
    Boże, masło maślane. Chciałam tylko zaznaczyć, że ciągle czytam.
    Ciekawi mnie to, jaką decyzję podejmie Olivia.
    I kim, do cholery, jest cały ten Dave? od początku mi nie podpadł.
    Hm, co do sondy, już się zakończyła, a tak chciałam zagłosować. :D

    Pozdrawiam, Bellatrix.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, jest. I to jeszcze sylwestrowy ;) Zaczynam żałować, że sama nie dałam rady wcisnąć gdzieś świąt i sylwestra do swojego opowiadania. Jaka szkoda. Tobie wyszło to znakomicie.
    Bonnie w końcu na coś się przydała. Ciekawa jestem, czemu ma służyć ten drugi wisiorek. Po tym rozdziale zaczynam odnosić nieodparte wrażenie, że Dave ma sporo wspólnego z tajemniczym K. Może nawet sam nim jest.
    A wiesz czego trochę brakuje mi w Twoim opowiadaniu? Klausa <3 Zapewne jest Ci z nim "nie po drodze", ale mógłby się kiedyś pojawić ;)
    Damon pozytywnie zaskakuje. Bardzo nie bezpośrednia troska w jego wykonaniu. I dobrze. Inaczej, mogłoby być za słodko.
    Muszę dodawać, że czekam na następny?
    Wiem, że nie.
    Pozdrawiam,
    Kath.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaus? Hmmm może jakoś go wepchnę w fabułę, aczkolwiek w serialu go zwyczajnie nie trawię, więc będzie ciężko, ale kto wie ^^

      Damon hmm... to chyba był ostatni miły gest z jego strony na dłuuugi czas.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Prezenty dosyć oryginalne, trzeba przyznać. Jeden ma magiczne właściwości, a drugi wygląda... dosyć osobliwie. Bardziej niż pobudki, jakimi kierował się Damon, interesuje mnie jednak historia rybek.

    Musze się pochwalić, że obejrzałam ostatnio kilka odcinków "Pamiętników..." i jestem zachwycona. Osobiście stwierdzam, że Damon jest o wiele bardziej "interesujący" od Stefana.

    Generalnie odcinek bardzo miło się czytało (może to przez koniec roku? ; )) i nawet jakoś tak szybko się skończył.


    PS. Może już o tym wspominałaś, a może jest to zapisane w zakładkach (za chwilę zajrzę), ale zastanawia mnie tytuł tego opowiadania. Dlaczego "Romansidło jesienią pisane"? Całkiem ładnie to brzmi. : )

    Pozdrawiam. Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, rybki mają historię i na pewno się jej doczekasz:D
      Tak, Damon rządzi, ostatnio nawet doszłam do wniosku, że jak wyjdę za mąż to tylko za Damona :DDD
      Co do nazwy - miałam do wyboru to albo "My Mystic Falls Story" i wybrałam "Romansidło..." bo wydało mi się bardziej oryginalne :D

      Usuń
  5. Niech Olivia się lepiej słucha kociego instynktu, bo mam wrażenie, że Dave to jakiś psychopata. No ale cóż, okaże się za niedługo.
    Poza tym Damon.. *.* oczywiście, że jestem zła za tą jego rudą jędze, ale te właściwości łańcuszka.. <3 romantyczne i damonowe.
    Chociaż przeczytałam gdzieś w twoim komentarzu powyżej, że nie trawisz Klausa. Widzę, że tak jak uczucia do Damona nas łączą, tak te do Klausa dzielą, bo ja osobiście go UBÓSTWIAM xD

    OdpowiedzUsuń