Sylwestrowa impreza w Grillu
rozpoczęła się już o osiemnastej, a to oznaczało, że miałam dwugodzinny
poślizg. No cóż, nie tak łatwo było wybrać kreację na ten wieczór, na którym
miałam zamiar olśnić pewnego aspołecznego wampira. Co dziwne, choć z nim o tym
nie rozmawiałam to miałam pewność, że się zjawi. Tym razem jednak darowałam
sobie wysokie obcasy i moje szpilki miały wysokość jedynie czterech
centymetrów. Oprócz tych szpilek postawiłam na klasyczną małą czarną no i
płaszcz, który jednak zdjęłam zaraz po dotarciu do Grilla. Włosy rozpuściłam i
pozwoliłam im się kręcić jak im się żywnie podobało, a do tego wszystkiego
(jakże by inaczej) założyłam na szyję prezent od Damona. Matt podszedł, całując
mnie w policzek.
-
Tam jest nasza strefa vipów – wskazał kilka połączonych ze sobą, stojących w
kącie stolików, przy których siedzieli kolejno Elena, Stefan, Bonnie, Jeremy,
Caroline, Tyler i April. Ruszyłam w ich stronę starając się schodzić z drogi
roztańczonym parom. Kiedy tylko usiadłam, Bonnie popatrzyła na mnie, zagryzając
wargę.
-
Ładny wisiorek – stwierdziła.
-
Dziękuję, to prezent. – Nikt nie zapytał od kogo, czyżby było to aż tak
oczywiste? A może myśleli, że Dave mi go podarował? Nieważne. W końcu to moja
prywatna sprawa, od kogo dostaję prezenty. Matt, który siedział między mną a
April, starał się poświęcić każdej z nas tyle samo uwagi, co jak widziałam było
dla niego dość trudne. Postanowiłam więc ułatwić mu sprawę i oznajmiłam, że idę
potańczyć. Nikt nie zabrał się ze mną, więc stanęłam przy barze i przyglądałam
się na wpół pijanym ludziom.
-
Jednak nie tańczysz? – Elena stanęła przede mną z dwoma szklankami piwa i
podała mi jedną z nich.
-
Masz mnie – uśmiechnęłam się i upiłam łyk piwa.
-
Chciałam ci powiedzieć, że rozumiem, co czujesz.
-
Słucham? – spojrzałam na nią zdziwiona.
-
Ja również nie wiem do końca co czuję do jednego z mężczyzn z moim życiu. Wiem,
że kocham Stefana, jednak on ostatnio jest…
-
Zdystansowany? To przez twoją przemianę. Rozumiesz o co mi chodzi?
-
Tak, pokochał inną Elenę. Jednak ja, gdy go poznałam nie wiedziałam, kim jest.
Potem umiałam to zaakceptować. Z drugiej strony jest Damon, który akceptuje
mnie taką jaka jestem. – Popatrzyła na mnie badawczo, skinęłam głową dając jej
znak, by kontynuowała – jednak to nie to samo co ze Stefanem. Ale nie miałyśmy
mówić o mnie, chciałam ci tylko pokazać, że…
-
Jesteśmy w podobnej sytuacji – uśmiechnęłam się.
-
Dokładnie, jednak jest różnica, prawda?
-
Czy ja wiem? Obie jesteśmy z chodzącymi ideałami, a jednocześnie pociąga nas
niebezpieczny typ. W sumie jest różnica, ten typ zainteresowany jest tobą, a
nie mną. – Dziewczyna pokiwała głową i westchnęła.
-
A jednak to z tobą spędził święta.
-
Och, może dlatego, że ty spędzałaś je ze Stefanem? Być może nie chciał być
piątym kołem u wozu? – Chciałam ją pocieszyć, jednak momentalnie zrozumiałam
wszystko. Te święta, czas wspólnie spędzony, nawet ten ostatni wieczór. To nie
był przejaw sympatii wobec mnie. On po prostu nie chciał myśleć o Elenie.
Powinnam być wściekła, rozżalona i tak dalej, ale nie umiałam. Zostawiłam lekko
zszokowaną brunetkę samą i wyszłam przed Grill. Śnieg znów padał, a ja nie
wzięłam płaszcza, jednak miałam to w nosie. Potrzebowałam tylko chwili
samotności, ale i ona nie była mi dana.
-
Ładny wisiorek – Matt stanął tuż obok mnie i podał mi płaszcz.
-
Dzięki. – Odparłam. – Za płaszcz też.
-
Nie dostałaś go od Dave’a, prawda? – Popatrzyłam na przyjaciela wymownym
wzrokiem. Skinął głową ze zrozumieniem. – To nie jest tylko głupie zauroczenie?
-
Niestety nie.
-
A co z twoim facetem?
-
On też nie jest zauroczeniem.
-
A czym jest?
-
Tym czym ja byłam w święta. – Matt popatrzył na mnie zdziwiony. – Odskocznią
Matt. Dave jest odskocznią.
Wtedy
zrozumiał, przytulił mnie i pogłaskał moje plecy.
-
Wiesz? – szepnął mi do ucha, ściskając mnie tak mocno, że obawiałam się o stan
swoich żeber. – Gdyby nie był wampirem, a ja tylko człowiekiem, to spuściłbym
mu porządne manto.
-
Matt, nie jesteś „tylko” człowiekiem. Jesteś moim przyjacielem, a to dużo
więcej niż bycie jakimś tam wampirem. Wracamy do środka?
Dochodziła północ, kiedy zauważyłam
Damona wchodzącego do środka. W ręku trzymał czerwoną różę, widok której
przyprawił moje serce o radosnego fikołka. Moja mina zrzedła jednak
natychmiastowo, gdy wyłoniła się z tłumu wprost w jego ramiona wskoczyła ta
sama ruda dziewczyna co kiedyś. Wampir jakimś cudem wyczuł moje spojrzenie i
uśmiechnął się jakoś tak… smutno, po czym zniknął w tłumie razem ze swoją
towarzyszką. Momentalnie się we mnie zagotowało. Postanowiłam wrócić do
stolika, jednak w połowie drogi ktoś chwycił mnie za ramię, przyciągnął do
siebie i odcisnął mocny pocałunek na moich ustach. Brązowe oczy wyrażały
niewysłowioną radość, ale i ból.
- Dave, kotku jak dobrze, że jesteś –
uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję. On jednak syknął nie przyjemnie i
odsunął mnie.
-
Co ty masz na szyi? Co to za obrzydlistwo?
-
To prezent – zrobiłam obrażoną minę, a on tylko się uśmiechnął.
-
Przepraszam kochanie, ale też mam dla ciebie prezent i poczułem się nieco
zazdrosny.
No
i jak go nie kochać? Ilu jest facetów przyznających się do błędu? Dave wręczył
mi pomarańczową kasetkę. Kiedy ją otworzyłam, moim oczom ukazał się złoty
łańcuszek z małą zawieszką, która była co najmniej… dziwna. Były to trzy ryby
tworzące trójkąt, ale tylko jedna z nich wyglądała na zdrową. Druga z nich była
jakby rozpłatana, a trzecia była tylko rybim szkieletem.
-
Trochę dziwny i przerażający – uśmiechnęłam się niepewnie.
-
Tak wiem, prawda jest taka, że ten wisiorek jest w mojej rodzinie od pokoleń,
nosiła ją moja matka i babcia i prababcia i tak dalej. A teraz – popatrzył na
mnie rozrzewnionym wzrokiem – chciałbym, żebyś to ty go nosiła.
-
Dave, to rodzinna pamiątka… nie mogę…
-
Możesz – Złapał mnie za rękę, patrząc w oczy. Może za wcześnie na taką
deklarację, ale czuję, że jesteś tą jedyną. Proszę uczyń mi ten zaszczyt i… -
tylko nie „zostań moją żoną” powtarzałam sobie w myślach. – przyjmij ten
prezent. Nie musisz go nosić, jeśli ci się nie podoba, ale po prostu przyjmij
go.
Rozejrzałam
się po lokalu, gdzieś w kącie mój wzrok napotkał rudowłosą dziewczynę, gładzącą
płatki czerwonej róży i siedzącego obok niej wampira, zapatrzonego z nią bez
pamięci.
-
Oczywiście kochanie, że będę nosić ten piękny wisiorek. – Bardziej wycedziłam
przez zęby niż wypowiedziałam te słowa. Szybkim ruchem zdjęłam z szyi prezent
od Damona i uśmiechnęłam się do Dave’a. – Będziesz tak miły i mi go założysz?
-
Z największą przyjemnością.
-
Chodźcie! – Caroline podbiegła do nas tuż po tym jak Dave zapiął łańcuszek na
mojej szyi.– Zaczyna się odliczanie, nie możemy przegapić fajerwerków!
Stanęliśmy na ulicy przed Grillem.
Przytuliłam się do swojego mężczyzny, wolną ręką ściskając koci wisiorek. Tłum
ludzi wokół nas odliczał sekundy do północy.
Osiem! Siedem!
-
Nie jest ci zimno? – szepnął mi do ucha Dave.
-
Nie, jest w porządku. – Znów odnalazłam wzrokiem Damona. Przez moment patrzył
na mnie, po czym mocniej przytulił swoją partnerkę.
Sześć! Pięć!
-
Cieszę się, że jestem tu z tobą.
-
Ja też się cieszę, tęskniłam. – Kłamstwo gładko wypłynęło z moich ust, jednak
uszczęśliwiona mina mojego mężczyzny, utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest
tak jak być powinno.
Cztery! Trzy!
-
Na pewno podoba ci się prezent ode mnie?
-
Tak, jest oryginalny, nikt nie będzie miał takiego samego.
-
To pewne.
Dwa!
-
A ten drugi wisiorek? Nie będziesz go nosić?
-
Nie, raczej nie.
-
Od kogo go dostałaś? – Znów zerknęłam na Damona, który był właśnie zajęty
całowaniem rudej dziewczyny.
-
Od nikogo ważnego.
Jeden!
Pac.
Moje palce wyprostowały się i kot o różnokolorowych oczach wylądował w śniegu.
Usta Dave’a były gorące, a jego pocałunek namiętny i zachłanny. Zupełnie inny
od pocałunku… Nieważne. Nowy Rok, nowe nadzieje. Te stare trzeba pogrzebać i
żyć życiem, jakie przygotował dla mnie los.
Zupełnie nie miałam ochoty spędzać tej
nocy z Dave’m. Wymówiłam się koniecznością uspokojenia Iana po fajerwerkach i
gdy tylko odjechał, ruszyłam na werandę. Usłyszałam ciche chrząknięcie i
odwróciłam się.
-
Chyba coś zgubiłaś – Bonnie podeszła bliżej, w wyciągniętej dłoni trzymała
wisiorek z kotem.
-
Och… musiał mi wypaść, dziękuję.
-
Takich prezentów się nie wyrzuca, Olivio. – Popatrzyła na mnie i poczułam się
jakoś nieswojo.
-
Ja nie…
-
Wyrzuciłaś go – przerwała mi – przez zazdrość, urażoną dumę i być może zranione
uczucia, ale nie powinnaś była tego robić.
-
Dlaczego? To tylko wisiorek
-
Nie. Wiesz, że jestem wiedźmą, spójrz na oczy tego kota.
-
Tak, widziałam, że są różnokolorowe i co z tego?
-
To, że te oczy to kamienie o magicznych właściwościach. Niebieskie oko to lapis
lazuli. Chroni przed złem, urokiem, złym wpływem i atakiem energetycznym, żółte
oko to bursztyn, chroni przed klątwami i
urokami.
-
Nie wiedziałam, myślałam, że…
-
Komuś, kto ci go podarował – Bonnie przerwała mi po raz kolejny – zależy na
twoim bezpieczeństwie.
-
Wiesz, taki wisiorek nie jest niczym nadzwyczajnym, jest wiele rodzajów
biżuterii z bursztynami i…
-
To nie wszystko. – Pomyślałam sobie, że kopne ją w kostkę, jeśli jeszcze raz mi
przerwie. – Spójrz na tył tego wisiorka – Wytężyłam wzrok i zauważyłam pęknięcie,
żyłkę, podobną do tych, które widać często na turkusach. Z tym, że ta miała
czerwoną barwę.
-
Co to takiego? – popatrzyłam na wiedźmę zdezorientowana.
-
To krew. Dodatkowo, na wisiorek rzucono zaklęcie. Cokolwiek ci się stanie,
będziesz chora, znajdziesz się w niebezpieczeństwie, czy też będziesz
potrzebować pomocy… Osoba, której krew jest w tym wisiorku od razu będzie o tym
wiedziała.
Zakręciło
mi się w głowie. Bez słowa wzięłam od Bonnie wisiorek.
-
Dziękuję, nie wiedziałam, że jest taki cenny.
-
Czasem, jeśli komuś na nas zależy, woli trzymać się na uboczu. To nie znaczy
jednak, że jesteśmy mu obojętni.
Czarownica
odwróciła się i zeszła z werandy.
-
Bonnie poczekaj!
-
Słucham?
Wysupłałam
spod kurtki prezent od Dave’a.
-
Co możesz powiedzieć o tym wisiorku?
Ujęła
go delikatnie w dłoń i zamknęła oczy.
-
Nie znam symboliki, choć przyznaję, że wygląda… niepokojąco. Jesteś ważna dla
osoby, która ci go podarowała, wręcz emanuje potrzebą przebywania przy tobie.
Oprócz tego nosiło go przed tobą wiele kobiet. – No tak, Dave mówił, że
wisiorek był przekazywany z pokolenia na pokolenie.
-
To wszystko?
-
Tak, jeśli chcesz mogę poszukać tego symbolu w swoich księgach, być może dowiem
się czegoś jeszcze.
-
Dziękuję Bonnie, za wszystko.
Uśmiechnęła
się i skinęła głową.
-
Szczęśliwego Nowego Roku, Olivio.
-
Nawzajem.
Ze
słów Bonnie wynikało, że Dave był naprawdę we mnie zakochany. Zastanawiałam się
co teraz zrobić? Brnąć dalej w związek, który był plastrem na moje zranione
uczucia, czy zerwać z tym dobrym człowiekiem i walczyć o Damona? Przecież skoro
postanowił mnie chronić, to nie byłam mu do końca obojętna. Przeczesałam dłonią
włosy i weszłam do domu. Zdziwiło mnie, że Ian nie wybiegł mi na spotkanie jak
zwykł to robić. Nawołując powędrowałam do salonu, gdzie znalazłam zwierzaka
siedzącego w kącie salonu i napuszonego. To napędziło mi niezłego stracha.
Automatycznie zerknęłam w stronę okna w kuchni, jednak tajemniczego gościa nie
było pod drzewem, a przecież tylko na niego Ian reagował w taki sposób.
Ukucnęłam i wzięłam kota na ręce, jego małe serduszko biło jak szalone. W
pewnym momencie usłyszałam skrzypnięcie drzwi, odwróciłam się natychmiast i
dostrzegłam ciemny kształt w korytarzu. Ktoś był w moim domu! Postać przez
chwilę stała nieruchomo, po czym wyłoniła się z cienia.
-
Dave? Co ty tu robisz? Wystraszyłeś mnie, do cholery! – podszedł bliżej i
wyglądał na naprawdę skruszonego. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego
naskoczyłam.
-
Przepraszam, po prostu tęskniłem. Dawno się nie widzieliśmy i chciałem spędzić
z tobą trochę czasu. Wybaczysz mi? – Uśmiechnął się i zrobił tak umęczoną minę,
że po prostu nie mogłam się na niego dłużej gniewać. Zerknęłam na Iana, który
nadal wściekał się z powodu wizyty Dave’a.
-
To dziwne, że on tak na ciebie reaguje, zazwyczaj jest przyjaźnie nastawiony do
moich gości.
-
Może wyczuwa konkurencję?
-
Może – odparłam, postanawiając przemilczeć fakt zupełnie innego zachowania Iana
wobec pewnego mężczyzny, który również był jego „konkurentem”. – Zostaniesz na
noc?
Ha a jednak będę pierwsza.
OdpowiedzUsuńRozdział taki naprawdę bardzo przyjemny.
Od razu poczułam sylwestra, gdy się go czyta.
Wprowadziłaś wręcz sielankową atmosferę.
Dobrze też, że Bonnie zareagowała, gdy Olivia chciała wyrzucić medalion... coraz mniej podoba mi się ten Dave... czyżby to jednak on podpisywał się jako tajemniczy "K"?
Tak coraz mniej mi się to podoba no i reakcja Iana... koty wyczuwają zło w człowieku a na Damona mimo wszystko nie reagował co trzeźwo zauważyła Olivia.
Jednak zaskoczyła mnie, że zdecydowała się jednak zaprosić go na noc.
Aj Damon gdzie jesteś w tym czasie?
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i dłuższy rozdział;)
Podoba mi się! <3 Jest taki... taki dopracowany. Czekałam na niego z niecierpliwością, nie żałuję. Nie wiem, co więcej napisać, zwykle nie piszę nic konkretnego kiedy coś mi się podoba, albo jest po prostu bez zarzutu, zajebiste. Komentuję żeby krytykować, ale uprzedzając - u ciebie nie ma co krytykować. :D
OdpowiedzUsuńBoże, masło maślane. Chciałam tylko zaznaczyć, że ciągle czytam.
Ciekawi mnie to, jaką decyzję podejmie Olivia.
I kim, do cholery, jest cały ten Dave? od początku mi nie podpadł.
Hm, co do sondy, już się zakończyła, a tak chciałam zagłosować. :D
Pozdrawiam, Bellatrix.
Juz jest aktywna, coś pomieszałam :D
UsuńNo, jest. I to jeszcze sylwestrowy ;) Zaczynam żałować, że sama nie dałam rady wcisnąć gdzieś świąt i sylwestra do swojego opowiadania. Jaka szkoda. Tobie wyszło to znakomicie.
OdpowiedzUsuńBonnie w końcu na coś się przydała. Ciekawa jestem, czemu ma służyć ten drugi wisiorek. Po tym rozdziale zaczynam odnosić nieodparte wrażenie, że Dave ma sporo wspólnego z tajemniczym K. Może nawet sam nim jest.
A wiesz czego trochę brakuje mi w Twoim opowiadaniu? Klausa <3 Zapewne jest Ci z nim "nie po drodze", ale mógłby się kiedyś pojawić ;)
Damon pozytywnie zaskakuje. Bardzo nie bezpośrednia troska w jego wykonaniu. I dobrze. Inaczej, mogłoby być za słodko.
Muszę dodawać, że czekam na następny?
Wiem, że nie.
Pozdrawiam,
Kath.
Klaus? Hmmm może jakoś go wepchnę w fabułę, aczkolwiek w serialu go zwyczajnie nie trawię, więc będzie ciężko, ale kto wie ^^
UsuńDamon hmm... to chyba był ostatni miły gest z jego strony na dłuuugi czas.
Pozdrawiam :)
Prezenty dosyć oryginalne, trzeba przyznać. Jeden ma magiczne właściwości, a drugi wygląda... dosyć osobliwie. Bardziej niż pobudki, jakimi kierował się Damon, interesuje mnie jednak historia rybek.
OdpowiedzUsuńMusze się pochwalić, że obejrzałam ostatnio kilka odcinków "Pamiętników..." i jestem zachwycona. Osobiście stwierdzam, że Damon jest o wiele bardziej "interesujący" od Stefana.
Generalnie odcinek bardzo miło się czytało (może to przez koniec roku? ; )) i nawet jakoś tak szybko się skończył.
PS. Może już o tym wspominałaś, a może jest to zapisane w zakładkach (za chwilę zajrzę), ale zastanawia mnie tytuł tego opowiadania. Dlaczego "Romansidło jesienią pisane"? Całkiem ładnie to brzmi. : )
Pozdrawiam. Szczęśliwego Nowego Roku!
O tak, rybki mają historię i na pewno się jej doczekasz:D
UsuńTak, Damon rządzi, ostatnio nawet doszłam do wniosku, że jak wyjdę za mąż to tylko za Damona :DDD
Co do nazwy - miałam do wyboru to albo "My Mystic Falls Story" i wybrałam "Romansidło..." bo wydało mi się bardziej oryginalne :D
Niech Olivia się lepiej słucha kociego instynktu, bo mam wrażenie, że Dave to jakiś psychopata. No ale cóż, okaże się za niedługo.
OdpowiedzUsuńPoza tym Damon.. *.* oczywiście, że jestem zła za tą jego rudą jędze, ale te właściwości łańcuszka.. <3 romantyczne i damonowe.
Chociaż przeczytałam gdzieś w twoim komentarzu powyżej, że nie trawisz Klausa. Widzę, że tak jak uczucia do Damona nas łączą, tak te do Klausa dzielą, bo ja osobiście go UBÓSTWIAM xD