czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 10

Udało się! Już myślałam, że kolejną notką będzie informacja o Liebster Awards i przeprosiny, że nie dodaję nowego rozdziału, a jednak dałam radę i napisałam dziesiąty rozdział. Nie przedłużając, zapraszam do lektury. 



            Spodziewałam się najgorszego. Śmierci, niewyobrażalnego bólu, czegokolwiek. Myślałam, że będzie mnie trzymał w lochu, lub ciemnej, śmierdzącej celi. Obudziłam się jednak we własnym salonie, a jedyną niedogodnością były związane ręce i nogi. No cóż, zaczynałam mieć dosyć obsesji  Klemensa na moim punkcie. Mój chyba-już-były psychopatyczny facet i oprawca w jednym krążył po pokoju, niepewnie zerkając w moją stronę. Próbowałam dokonać jakiejkolwiek oceny sytuacji, zmierzyć szanse na ucieczkę, czy przechytrzenie Klemensa, jednak cichy głosik z tyłu głowy podszeptywał mi, że nie mam szans.

Oczywiście, jak zwykle w sytuacji kryzysowej, do głowy nie przychodziły mi żadne mądre pomysły. Wręcz przeciwnie, przypominały mi się stare kawały i różne śmieszne historie, jednak wątpiłam, by mój eks był nimi zainteresowany. Sprowadził mnie tu w konkretnym celu. Miałam, sama nie wiedziałam jak, wykończyć wszelkie nadnaturalne i nieumarłe istoty. To oczywiście było absurdem, bo po pierwsze uwielbiałam pewnego nieumarłego, a po drugie byłam tylko szkolną mediatorką. A wcześniej byłam sekretarką w małej firmie zajmującej się legalizacją gaśnic. Co mogłam zrobić takiemu Damonowi, albo Bonnie? Przywalić im gaśnicą w głowę? To nie miało sensu, jednak dla Klemensa najwyraźniej problem nie istniał. Popatrzyłam na niego, wyglądał na zamyślonego, a jego spojrzenie zdradzało niemałą ekscytację.
- Widzisz Olivio, każdy z nas rodzi się z wyraźnie wyznaczoną ścieżką przeznaczenia – zerknął na mnie, a kiedy nie odpowiedziałam uśmiechnął się lekko. – Może ci się wydawać, że jesteś tylko zwykłą sekretarką, czy też mediatorką, jednak to jedynie złudzenie.
- Jakim sposobem mnie tu ściągnąłeś? – stwierdziłam, że skoro i tak tu siedzę, to może wyciągnę od niego nieco informacji.
- Powoli, wszystko w swoim czasie. – Chwycił krzesło stojące przy stole i przysunąwszy je obok mnie, usiadł. – Myślisz sobie, że bractwo potrzebowało jakiejkolwiek kobiety w twojego świata, jednak to nie jest takie proste. Szukaliśmy cię przez wiele stuleci, dziesiątki pokoleń braci umierały po latach bezowocnych poszukiwań. Jesteś naszą jedyną szansą na przywrócenie porządku.
- To chore, najpierw wykurzycie inne gatunki, a potem? Zabierzecie się za mniejszości etniczne?
- Mylisz pojęcia, Olivio. Mniejszości etniczne nie stwarzają zagrożenia. Myślisz, że wampiry, wilkołaki czy czarownice to takie miłe pupilki? Że zawsze kierują się dobrem ludzkości? Każde z nich, wiedząc kim jesteś, starałoby się ciebie omotać tak jak Salvatore.
Prychnęłam.
- Chyba coś ci się poprzestawiało, akurat żaden z braci Salvatore nie jest mną zainteresowany.
- Czyżby? – uśmiechnął się i nagle zrozumiałam. Nie było żadnego wyjazdu do rodziny na święta. Klemens był tu cały czas i obserwował mnie. Doskonale wiedział, co wydarzyło się między mną a Damonem.
- To była jednorazowa sytuacja, na pewno nie miała na celu…
- Owszem miała. Damon Salvatore to manipulant. Doskonale wiedział jak zachowywać się, by uzależnić od siebie nieświadomą swojej mocy Wybawczynię. Wiedział, że nie pociągają cię mili faceci, postawił więc na wizerunek złego chłopca, którym jest. Ułatwiałaś mu to zadanie na wszystkich frontach. Właściwie powinnaś być mi wdzięczna, uratowałem cię przed złamanym sercem i pewną śmiercią.
W ogóle nie wiedziałam o czym on bredzi. Jaka wybawczyni? Jakie uzależnienie?
- Możesz jaśniej? Bo póki co rozumiem z tego wszystkiego tylko tyle, że jesteś kompletnym świrem.
- Nie jestem, jak to nazywasz, świrem. Właściwie mamy tyle czasu, że mogę odpowiedzieć ci całą historię od początku.
- Umieram z ciekawości…- Mruknęłam i popatrzyłam na niego. Co ja właściwie w nim widziałam? No okej, był przystojny, ale jakim cudem tak szybko zdecydowałam się z nim być? To nie było normalne, nawet jak na mnie. Klemens popatrzył na mnie z mieszanką zachwytu i odrazy i zaczął opowiadać swoją opowieść.
- Dawno temu, ludzie byli jedynym gatunkiem żyjącym na świecie. Oczywiście oprócz zwierząt. Jednak wampiry, wilkołaki, wiedźmy… nie istniały. Pewnego dnia jednak, w całkiem porządnej rodzinie urodziło się niezwykłe dziecko. Dziewczynka, nazwano ją Dora. Od najmłodszych lat wykazywała się ponadprzeciętnym intelektem i siłą woli. Potem okazało się, że posiada zdolności, o jakich nikt wcześniej nie słyszał. Umiała rozpalić ogień bez użycia krzemienia, sprowadzić deszcz, gdy wioskę, w której mieszkała dręczyła susza. Rozumiała język zwierząt i wiedziała, jak pomóc chorym. Była uwielbiana przez wszystkich mieszkańców wioski, dorastała w spokoju i jej życie było niemal sielankowe. Sąsiedzi z wdzięczności za pomoc, którą niosła, spełniali wszelkie jej zachcianki. Do czasu. W wiosce szykował się ślub jej siostry i syna kowala. Tom, bo tak miał na imię przyszły pan młody, był przystojnym mężczyzną. Dora miała wtedy szesnaście lat i zadurzyła się w Tomie. Zażądała, by zaręczyny zerwano i żeby Tom związał się z nią. Oczywiście chłopak odmówił, szczerze kochał jej siostrę. Wtedy Dora wpadła w szał. Spaliła połowę domostw, potem sprowadziła na wioskę powódź i huragan, jednak ciągle było jej mało. Postanowiła rzucić na kochanków klątwę, która sprawi, że nie będą mogli się związać. Mówiąc w skrócie Toma przemieniła w wampira, a swoją siostrę w wilka. Nie wpadło jej jednak na myśl, że i Sila – jej siostra – może posiadać moce podobne do tych, którymi władała Dora. Sila wiedząc jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą tworzenie nowych gatunków, zabiła Toma, następnie użyła zaklęcia uzdrawiającego na sobie, które niestety podziałało jedynie w częściowo. Wilcza natura nie zniknęła całkiem, przy każdej pełni Sila przemieniała się w wilkołaka i siała sputoszenie, mordując mieszkańców wioski. W końcu odeszła, a Dora ponownie wiodła prym, wśród wieśniaków. Potem wszystko poszło gładko, wyszła za mąż i wydała na świat córkę – Esther, znaną ci również jako matkę Rebekah. Kiedy Sila dowiedziała się, że Dora jest szczęśliwa, że ma rodzinę, ma to wszystko, co jej odebrała, wpadła w szał. Zebrała watachę i zaczęła atakować wioskę. Co było potem – wiesz. Esther chcąc bronić swoja rodzinę zamieniła ich w wampiry, a potem to cholerstwo rozpleniło się po całym świecie. Kilkadziesiąt lat później, mieszkańcy jednej z wiosek terroryzowanych przez wiedźmy, wilkołaki i wampiry postanowili się bronić. Schwytali Dorę i zmusili ją, by zdradziła sposób na pozbycie się wszelkich istot nadprzyrodzonych. Stara wiedźma stawiała opór, jednak w końcu wyjawiła tajemnicę. Powiedziała braciom, że istnieją inne światy, równoległe światy, które ominęła jej klątwa. Że tylko osoba z takiego świata jest odporna na przemienienie w wampira czy wilkołaka i tylko ona będzie w stanie je pokonać. Po tym wyznaniu, bracia chcieli zgładzić Dorę, jednak ona zaproponowała im układ. Jeśli pozwoliliby jej żyć, dałaby im moc do sprowadzenia Wybawicielki i pokierowałaby ich w działaniu. Zgodzili się. Jednak stara wiedźma była przebiegła. Przez stulecia zwodziła braci, tłumacząc im, że Wybawicielka jeszcze się nie narodziła. W końcu bractwo postanowiło pozbyć się tego próchna. Wtedy odpuściła i zdradziła im sekret na sprowadzenie ciebie. Tak Olivio. Jesteś naszą wybawicielką, nasza jedyną nadzieją.
Popatrzyłam na niego kompletnie przerażona. To świr. Stuprocentowy, rasowy świr.
- Nie zauważyłeś, że nie mam żadnych mocy, ani ochoty na zabijanie wampirów? Nie wiem, czy wiesz, ale już miałam starcie z jednym z nich, nie skończyło się to dobrze dla mnie. – Klemens uśmiechnął się i pomachał mi przed oczami koszmarnym rybim wisiorkiem.
- Ten drobiazg, kochanie, pomoże ci zdobyć odpowiednią moc i motywację do walki.
- Niby jak?  Prychnęłam pogardliwie.
- Dora obdarzyła jednego z braci częścią swojej mocy, byś mogła się tu znaleźć. On zaś zaraz po tym zabił wiedźmę, a jej duszę i resztę mocy zamknął w tym wisiorku. Nosząc go, będziesz chłonęła pradawną moc. – Zatkało mnie. Chcieli ze mnie zrobić cholernego królika doświadczalnego.
- Czekaj, Bonnie mówiła, że w wisiorku znajdują się dusze członków bractwa, a nie jakiejś pradawnej wiedźmy.
- Miała rację, za każdym razem, gdy ktoś z bractwa umiera, jego dusza jest wchłaniana przez medalion, jednak osoba, która go nosi chłonie jego moc.
- Po co? Nie chcę być He-manem, Atomówką, ani żadnym innym herosem. Jest mi dobrze tak jak jest.
- To nieważne, liczy się rola, jaką musisz odegrać w tym świecie, musisz zniszczyć te wybryki natury!
- Ty naprawdę jesteś zdrowo stuknięty, kiedy tylko te „wybryki natury” dowiedzą się co mi zrobiłeś przyjdą tu i…
- Spokojnie, potrzebujesz odpoczynku – Klemens podszedł do mnie i rozłożył zaciśnięte w pięść dłoń, po czym dmuchnął w moją stronę. Mieniący się na fioletowo proszek uniósł się w powietrzu tak, że zmuszona byłam nim oddychać. Po chwili poczułam nieznośne kręcenie w nosie i zmęczenie. Jasne, Klemens mnie uśpił. Po raz kolejny. To zaczynało robić się nudne.

            Pulsujący ból rozsadzał mi czaszkę. W głowie słyszałam tysiące szeptów, mówiących, że powinnam zniszczyć każde stworzenie, które nie jest człowiekiem. Byłam pewna, że nie były to moje myśli, ale co w takim razie? To myśli tych oszołomów. Zdecydowany, kobiecy głos zabrzmiał w mojej głowie, a ja momentalnie zgadłam, do kogo on należy. Dora… Tak moja droga. Usłyszałam. To było, delikatnie mówiąc, denerwujące. Byłam typem samotnika, nie lubiłam tłoku w mieszkaniu, a co dopiero w moim własnym umyśle. Co najgorsze, dusza wiedźmy słyszała moje myśli, tak jak ja te, które należały do niej. Wybacz tę niedogodność, kochanie. Jednak myślę, że jak tylko pozbędziemy się z twojego ciała setek świadomości zmarłych członków bractwa, całkiem nieźle się dogadamy. Może nawet zostaniemy przyjaciółkami? No tak, Dora nie zdawała sobie sprawy, że ja miałam już przyjaciół i nie potrzebowałam żadnych dodatkowych. Masz przyjaciół? Mówisz o braciach Salvatore? Cichy śmiech rozbrzmiał w mojej głowie. Gdzie są teraz, gdy potrzebujesz pomocy? Pędzą ci na ratunek? Wątpię. Pozwól, że przekażę ci najnowsze wieści. Stefan i Elena rozstali się, żadne z nich nie ma głowy do obmyślania akcji ratunkowej. On rozpacza, a ona… no cóż, zajęła się jego bratem. To niemożliwe, o czym mówiła wiedźma. Damon może i kochał Elenę, jednak nigdy nie zrobiłby takiego świństwa bratu. Czyżby? To spójrz. Moje powieki znów stały się ciężkie, a przed moimi oczami ukazała się niepokojąca scena. Pokój Damona pogrążony był w niemal całkowitych ciemnościach, które przełamywało jedynie wątłe światło kilku świec. Wampir spał okryty od pasa w dół kołdrą, a na jego piersi opierała głowę Elena. Oboje wyglądali na wykończonych i szczęśliwych. Nadal myślisz, że spieszy ci na ratunek? To było niemożliwe! Otworzyłam oczy i szarpnęłam się na krześle. Niemożliwe! Nie wierzyłam w to co widziałam! Wściekłość zawrzała w moich żyłach, a w głowie znów zabrzmiał głos Dory. Oszukał cię. Pokochałaś go i zaufałaś mu. Byłaś gotowa zostać dla niego w obcym świecie, a on tak ci się odwdzięczył. Czy nie zasłużył na karę?
- Milcz! – wrzasnęłam wściekła, budząc tym samym Klemensa. Mężczyzna popatrzył na mnie zaskoczony.
- Przecież nic nie mówiłem. – Wstał z kanapy i podszedł do mnie. Kolejny, który cię oszukał. Wykorzystał cię do swoich własnych planów. Nie miał odwagi powiedzieć ci prawdy, zamiast tego mamił cię słodkimi słówkami. Czy nie uważasz, że zasłużył na karę? No dalej, pokaż mu, że nikt nie ma prawa drwić z uczuć Olivii Piemonte. Zadziałałam nim jakakolwiek myśl kazała mi przestać. Usłyszałam dźwięk pękającego sznura. Nie zastanowiło mnie skąd wzięłam tyle siły, by rozerwać więzy.
- I nic więcej nie powiesz. Dość twoich kłamstw – z rozkoszą obserwowałam jego przerażony wyraz twarzy, a kiedy próbował uciekać roześmiałam się w głos. Nienawiść, żal i żądza zemsty wypełniały mnie całą, napawając nieznaną mi dotychczas siłą. W mojej głowie huczały szepty braci, próbujących mnie odwieść od morderczego pomysłu i głos Dory, podpowiadającej kolejne winy Klemensa. Gdzieś w oddali słyszałam ciche miauczenie Iana, jednak nic nie było mnie powstrzymać. W kilka sekund pokonałam dystans dzielący mnie od Klemensa i położyłam dłonie na jego policzkach.
- Olivio, co robisz? – zapytał zmieszany. Widocznie nie spodziewał się takiego gestu z mojej strony.
- Widzę, że cierpisz. Na twoich barkach spoczywa tak ciężkie brzemię. Czy nie męczy cię takie życie? Pełne oczekiwań, którym tak trudno podołać?
- Jest trudno – jego głos drżał, a strach jaki emanował z każdej części jego ciała, każdego gestu i spojrzenia, dodawał mi coraz więcej siły.- Jednak w końcu będzie dobrze, pomożesz mi, prawda Olivio?
- Oczywiście, że ci pomogę. Już nie będziesz się męczył z tym wszystkim. – Uśmiechnęłam się słodko widząc w jego oczach błysk ulgi, a następnie zaskoczenie, kiedy szybkim, silnym ruchem przekręciłam jego głowę o sto osiemdziesiąt stopni, skręcając tym samym kark Klemensa. Bezwładne ciało mężczyzny opadło na ciemną wykładzinę. Wyglądał tak niewinnie. Jak wtedy, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Zmarszczyłam czoło i wydęłam dolną wargę. Brawo, Oliwio. Jestem z ciebie naprawdę dumna. Teraz bez problemu zemścisz się na Damonie za jego zdradę.
- Jasne. – powiedziałam na głos, przesuwając stopą zwłoki Klemensa. – Jakoś go nie widzę. Nie martw się, na pewno nie każe nam na siebie długo czekać. Jak na zawołanie, ktoś zaczął walić w drzwi frontowe, jakby miał zamiar je wyważyć. Wkrótce mu się to udało. W korytarzu stanął zdyszany Damon i ze zdziwieniem popatrzył na leżącego na podłodze Klemensa.
- A temu co? – podszedł niepewnie, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak. Stałam naprzeciwko niego z opuszczonymi rękami.
- Przydarzyło mu się coś złego – szepnęłam i nagle zrozumiałam, że to nie ja, a Dora zabiła Klemensa. To jej emocje odczuwało moje ciało podczas popełniania zbrodni. Z przerażeniem odkryłam, że duch wiedźmy był w stanie zawładnąć moim ciałem na tyle, by zabić silnego, dorosłego mężczyznę. Ja wcale nie miałam ochoty tego robić. Nienawidziłam go, jednak nie na tyle, by go zabić. W jednej chwili dotarło do mnie, że nie mam żadnej władzy nad własnym ciałem. Popatrzyłam na Damona, na którego twarzy pojawiło się zrozumienie pomieszanie z przerażeniem.
- Co takiego? – Zapytał, a ja poczułam, że Dora znów przejmuje kontrolę nad moim ciałem. Pragnęłam ostrzec wampira, kazać mu uciekać, jednak moje usta złożyły się w zupełnie inny niż chciałam sposób.
- Ja – usłyszałam swój głos i wbrew własnej woli rzuciłam się na ukochanego. Wiedziałam, że nie mam żadnej kontroli nad tym, co się teraz wydarzy. Pozostało mi tylko błagać Dorę, by oszczędziła Damona. Jesteś zaślepiona miłością. Jesteś za dobra dla tego wampira. On cię nie kocha, nic dla niego nie znaczysz. Lepiej będzie, jeśli sama się nim zajmę. Jeszcze mi podziękujesz. Moje ciało sterowane przez wiedźmę rzuciło się na Damona i po chwili siedziałam na nim, a moja dłoń przebiła skórę jego klatki piersiowej. Ciepłe i lepkie wnętrze jego ciała przyprawiło mnie o dreszcze, jednak to dotyk miękkiego, martwego serca pod moimi zaciskającymi się palcami wywołał we mnie odruch wymiotny. Jedyne czego pragnęłam to powstrzymanie Dory i uratowanie życia Damonowi, wiedziałam jednak, że nie jestem na tyle silna.
- Powiedz dobranoc, kochanie – usłyszałam swój głos i spojrzałam w przerażone oczy Damona.

7 komentarzy:

  1. Witaj :)

    Jestem pierwsza i zacieram wesoło z tego powodu rączki ^^ Jedyne słowo jakie mi się nasuwa po przeczytaniu tego fragmentu to: GENIALNE! Bardzo polubiłam Twoje opowiadanie, umiesz przekazać wszystkie emocje tak prosto i niezawile, że zaczarowałaś mnie ^^ Przeczytałam je całe chyba z piętnaście razy w oczekiwaniu na coś nowego. Masz wspaniały pomysł, tylko pozazdrościć! Sama chciałabym wymyślić coś tak niebanalnego. No mam nadzieję, że Damona nie uśmiercisz!? To byłby cios poniżej pasa, chociaż jakaś kara za spędzone chwile z Eleną należałaby mu się :) Liczę jednak na to, że się nad nim zlitujesz i nasza Olivia się jakoś wykaraska z wpływów Dory. Dodatkowo ode mnie wielki plus dla głównej bohaterki, a właściwie dla Dory, za usunięcie Klemensa! Jakoś podpadał mi ten facet po całości, wkurzał mnie i tyle. Na kolana rzucił mnie tekst o tym, że nie chce być żadną Atomówką! Świetne poczucie humoru wplątane w poważną sytuację.
    Dobra już się tak nie rozczulam, tylko jeszcze powtórzę, że opowiadanie SUPER i kończę.
    Powiadamiaj mnie proszę na drugim blogu:
    [www.kilka-godzin-przed-switem.blogspot.com]

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo Weny!
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie zszokowałaś mnie!
    Tym rozdziałem przeszłaś samą siebie wiesz o tym prawda?
    Zawsze wiedziałam że masz talent ale teraz?
    Teraz po prostu pokazałaś prawdziwą klasę i to nie jest tylko zwykłe słodzenie.
    Nie spodziewałam się takiej historii... ta opowieść o Dorze... wstrząsnęła mnie nie powiem.
    Kurczę do czego może doprowadzić nieszczęśliwa miłość.
    No i biedna Olivia... ona naprawdę kocha Damona czy on naprawdę jest tak zaślepiony Elena, że tego nie widzi?
    I to dramatyczne wydarzenie na końcu... błagam powiedz, że nie zabiłaś Damona... to by było zbyt przerażające dla mnie.
    Aż boje się myśleć, co pokażesz w nastepnym rozdziale...
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealnie. Nie spodziewałam się, że sprawy obejmą taki obrót. Że Klemens umrze z rąk Olivii i Damon jest na to skazany. Hm, jedynie ubolewam nad końcowym wydarzeniem. Damon ma umrzeć? Nie, na pewno tak się nie stanie.

    Pozdrawiam, Bellatrix

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej i znowu mnie pozytywnie zaskoczyłaś. Tylko proszę, bardzo proszę nie uśmiercaj Damona!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tutaj nie było ;) No ale... w końcu jestem. Ponownie, wypada pochwalić Twoją wyobraźnię i jej produkt - mitologię - bardzo sprawnie dopasowałaś ją do realiów VD.
    Olivia. Czyli przytrafiło jej się coś w rodzaju opętania? Skoro tak, to Damon nie ma zbyt wielkich szans na cokolwiek (jeszcze z pradawną czarownicą).
    Ciekawa jestem jak rozwiążesz sprawę trójkąta (Damon - Elena - Olivia), zresztą może już nie będzie czego rozwiązywać? No chyba, że starszy Salvatore zostanie w jednym kawałku.
    Rozdział jak zawsze świetny.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko! Dawno mnie tu nie było i czytałam to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Tyle się wydarzyło.... no ale nic. Skupmy się na najważniejszym: na Damonie.
    czyli on jednak kocha Olivię! Jak wpadł do jej domu to aż było takie cudne! no nie wiem, co napisać, ale to jest cudne wszystko!
    czekam tylko z niecierpliwością na to, co się tanie potem!

    OdpowiedzUsuń
  7. o jezu jezu jezu! Ale dowaliłaś, no serrio jestem w szoku. Teraz tylko pozostaje mi napisać szybko komentarz i pędzić czytać dalej. Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie tylko myśl, że nie mogłabyś zabić Damona, skoro jest tak ważną postacią w opowiadaniu.
    Cała ta historia wyszła świetnie i wpasowała się w opowieść o Pierwotnych, jedno do czego mogę się przyczepić to zbyt banalne imiona - Dora, Tom.. Myślę, że w tej prepreprehistori inne imiona panowały xd

    OdpowiedzUsuń