Jak wszyscy wiemy, czas jest pojęciem względnym. Dwa miesiące temu obiecywałam, że "niebawem" pojawi się nowy rozdział. No cóż. "Niebawem" nastąpiło dziś. Wcale się nie zdziwię, jeśli już każdy zapomniał o tym blogasku, ale miło będzie być zaskoczoną przez lawinę komentarzy typu "och Tatis, tak bardzo tęskniliśmy". Dobra, żartuję. Będę szczera. Wymęczyłam ten rozdział pisząc po kilka linijek co kilka dni tylko po to, zeby zakończyć go w dość głupim momencie. Pewnie połowa z czytających go osób popadnie w śpiączke z nudów, no ale cóż... Mam jednak nadzieję, że dodanie tego rozdziału sprawi, że zostanę olśniona i pobłogosławiona przez Latającego Potwora Spaghetti (wszak dziś jego Święto) i wena wróci i będe mogła pisać regularnie i regularnie dodawać rozdziały. Chciałam jeszcze podziękować Faith za wspaniały, wyjątkowy szablon, który również motywował mnie do dokończenia i opublikowania poniższego rozdziału.
Koniec gadania. Czytajcie.
Szłam
za Ariane kolejnym korytarzem, którego szare, betonowe ściany pokryte były
rdzawymi zaciekami. Co jakiś czas mijałyśmy zamknięte metalowe drzwi, a ja
zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno trafiłyśmy do piekła, a nie na
przykład do jakiegoś starego magazynu pełnego zepsutych ryb. Śmierdziało
niesamowicie i byłam święcie przekonana, że zaraz zwymiotuję, jednak jakoś
udawało mi się tego uniknąć. Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie, że to, co
początkowo brałam za korytarze było tak naprawdę śmierdzącym labiryntem.
- Ariane, co to
za labirynt? – Zapytałam demonicy, która zdawała się być zorientowana w okolicy
i bez problemu odnajdowała kolejne zakręty. Miałam tylko nadzieję, że naprawdę
wie gdzie idzie. Słysząc moje pytanie, Ariane wzruszyła lekko ramionami.
- A, to tylko
labirynt grzessszników, Pani.
- Labirynt
grzeszników? – Tak mnie zaciekawiła ta nazwa, że zapomniałam upomnieć ją za
nazywanie mnie per Pani.
- O tak, trafiają
tu wssszyssscy grzesssznicy. Za karę. Pokutują.
- Czyli piekło w
pełnym znaczeniu tego słowa? Trochę się mija z moją wizją.
- To zależy,
jaką miałaśśśś wizję, Pani.
- Hm,
podejrzewam, że taką, jak większość ludzi. Dużo ognia i smoły, wrzaski
dręczonych ludzi, rogate diabły widły i niebezpiecznie wysoka temperatura…
Na moje słowa
Ariane wydała z siebie odgłos, który na upartego można by nazwać śmiechem.
- Pani, twoja
wizja nie ma nic wsssspólnego z prawdziwym piekłem… Gotowanie grzeszników w
kotłach pełnych ssssmoły byłoby zbyt… prymitywne.
- Więc jak to
wygląda tak naprawdę? Chyba nie macie trwającej wiecznie imprezy?
- Niektórzy mają,
ale nie śśśśmiertelnicy, którzy trafili tu po śśśmierci. Oni mają… gorzej…
- To znaczy?
- Niedługo
ssssama ssssię przekonassssz, Pani…
Nic więcej nie
mówiłam, choć ciekawiła mnie piekielna rzeczywistość. Z drugiej strony
wiedziałam, że będę miała dużo czasu by zapoznać się z panującymi tu
zwyczajami. Ariane prowadziła mnie jeszcze jakiś czas, to zakręcając w lewo to
w prawo, aż w końcu dotarłyśmy do drzwi. Drzwi były drewniane, ozdobione
rzeźbami dłoni i tak ogromne, że automatycznie zaczęłam się zastanawiam dla jak
wielkich stworzeń zostały stworzone. O to wolałam jednak nie pytać, tym
bardziej, że Ariane je otworzyła i przekroczyła próg. Podążając za nią,
znalazłam się w miejscu, które co prawda również nie przypominało piekła, jakie
sobie przez całe życie wyobrażałam, ale było o wiele przyjemniejsze.
Znalazłyśmy się na górze z widokiem na piękną dolinę, w której dominowały barwy
fioletu i czerwieni. Czyli te korytarze, którymi się poruszałyśmy, musiały być
wydrążone w górze, z której wyszłyśmy ogromnymi, masywnymi drzwiami. Starałam
się jakoś to poukładać w głowie, żeby nie zwariować, ale nie mogłam oderwać
oczu i myśli od doliny. Podłoże na której się znajdowała, ciężko nazwać ziemią
czy piachem, był to raczej żwir, czerwony żwir na którym aż po horyzont
rozciągały się drzewa o dziwacznie poskręcanych gałęziach. Ich drobne liście
mieniły się rozmaitymi odcieniami fioletu od jasnych, liliowych, aż po ciemne,
śliwkowe tony. Między drzewami, ktoś usypał alejki ze żwiru o kilka odcieni
ciemniejszego od tego, który dominował w krajobrazie, a przy alejkach stały…
rezydencje. Wspaniałe wille z basenami, kilkupiętrowe budowle przypominające
małe pałace, oraz egzotyczne bungalowy o dachach krytych słomą i tarasach ze
schodami prowadzącymi wprost do ogromnych basenów. W ogrodach kwitły piękne,
okazałe kwiaty – lilie o ogromnych kielichach, róże, których płatki mieniły się
dziesiątkami barw i pnące się po murach domów powoje. Patrzyłam oczarowana na
ten obrazek, zapominając na chwilę o wszystkich problemach. Z niemego zachwytu
wyrwała mnie dopiero Ariane, chrząkając cicho.
- Mussssimy iśśśść,
Pani.
- Ariane, gdzie
my jesteśmy? Przekroczyłyśmy bramę raju, prawda?
Demonica spojrzała
na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, Pani.
Nadal jessssteśśśśśmy w Piekle. To co widziałaśśśśś wcześśśniej, to piekło jakk mówiłam dla
śśśśśmiertelników, ta cześśśść, której sssię teraz znajdujemy, to piekło dla
isssstot nieśśśmiertelnych.
- Acha, coś jak
klasa rządząca i robotnicza… - Westchnęłam pod nosem, ignorując kolejne
zdziwione spojrzenie Ariane. Najwidoczniej nie rozumiała, co mówię. – I co
teraz robimy?
- Czekamy na
powóz.
- Na co? - Poczułam się jak przygłup nie wiedząc nic i co chwile pytając Ariane o, wydawałoby się, podstawowe rzeczy.
- Twój
królewsssski powóz, Pani, który zawiezie cię do pałacu.
Nie odpowiedziałam,
bo nie zdążyłam. Zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że będę mieszkać w pałacu
(!), zza kępy purpurowych krzaków wyjechał złoty cadillac kabriolet,
przywodzący swoim wyglądem lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia. Niezbyt znam
się na samochodach, jednak próba opisu mojego „powozu”, gdybym się jej podjęła,
wyglądałaby następująco: nieco kanciaste auto, bez dachu (w końcu to kabriolet)
z przodu był nieco wyższy i zwężał (zniżał się) ku tyłowi. Z tyłu zaś po obu
jego stronach dumnie prezentowały się dwa kawałki metalu przywodzące na myśl
płetwy. Szlachetny kolor pokrywał każdy detal auta od rzecz jasna karoserii,
poprzez felgi wraz z oponami, kierownicę, tapicerkę, aż po tablicę
rejestracyjną. Na tejże tablicy wygrawerowano jedyną słuszną (jak mi się
zdawało) trzycyfrową rejestrację „666”. Jednak to nie wszystko. Moim szoferem
był diabeł. Taki wprost z dziecięcych koszmarów, cały czarny z rogami i kępą
kręconych siwych włosów. Ubrany był w złoty uniform złożony z kamizelki i
nieznośnie opinających każdy detal jego ciała rurek. Spodnie miały elegancko
wykrojoną dziurę na ogon w odpowiednim ku temu miejscu. Zabawne. Ktokolwiek
przygotował dla mnie powóz i kierowcę musiał mieć niezłe poczucie humoru. Kiedy
szofer wysiadł zauważyłam, że stoi na najprawdziwszych kopytach. Zrobiło mi się
słabo, a po chwili wybuchłam wariackim śmiechem.
- Ariane, to nie
jest normalne! Fioletowe drzewa? Powóz z lat sześćdziesiątych i diabeł –
kierowca? To chore!
- Sssssspokojnie
Pani… wssszyssstko będzie dobrze… - Demonica podeszła do mnie i walnęła mnie
między łopatki. Nie wiem jak to zrobiła, ale od tego ciosu zakręciło mi się w
głowie i najzwyczajniej w świecie straciłam przytomność.
Obudziłam się, leżąc na niesamowicie
wygodnym łóżku. Oprócz tego, że było ono komfortowe, dodatkowo miało baldachim
i tak na oko około setki poduszek. No i było wielkości przeciętnego pokoju w
bloku. Czyli jakieś osiem, dziesięć metrów kwadratowych pokryte błyszczącymi
poduszkami różnej wielkości i barw. Jeżeli chodzi o kolory, to nie tylko na
łóżku, ale i w całym pokoju dominowały dwa kolory: fioletowy i złoty. Pokój
był... królewski, pierwszą rzeczą, która (po poduszkach) rzuciła mi się w oczy
była podłoga w całości pokryta fioletowym dywanem zdobionym złotymi
ornamentami. Kiedy już sturlałam się z łóżka i stanęłam na tym cudnym dywanie,
zniknęły mi stopy. To znaczy tak jakby zanurzyły się w dywanie. Chodząc po nim,
miałam wrażenie, że wybrałam się na spacer po trawie, z tym że trawa ta zrobiona
jest z waty cukrowej. W pokoju (zanurzając się w dywanie) stały meble w
składzie: szafa trzydrzwiowa sztuk jedna, toaletka sztuk jedna, komoda sztuk
dwie. Meble były dość toporne i niezbyt finezyjne, delikatnie mówiąc wyglądały
jakby ktoś poustawiał prostopadłościany nie kusząc się nawet o ozdobienie ich
klamkami. Właśnie zaczęłam się zastanawiać ile zajmie mi otworzenie środkowej
szuflady komody, kiedy ktoś zakołatał do drzwi. I wtedy zauważyłam, że drzwi
również nie mają klamki. Nagle wszystko stało się jasne! Nie było żadnego
Damona, Ariane, Klemensa i Dory. Nie było Mefisto i piekła. Po prostu
zwariowałam i wylądowałam w psychiatryku. Szczerze mówiąc ulżyło mi, nader
spokojnie przyjęłam do świadomości stan swojego umysłu i nie tracąc czasu na
poznawanie dalszych zakamarków pokoju (po co, skoro przecież był wytworem mojej
chorej wyobraźni), z powrotem wturlałam się na łóżko i zakryłam poduszkami.
Jednak kołatanie nadal rozlegało się po moim pokoju. W końcu postanowiłam
spróbować nawiązać kontakt z moim wyimaginowanym źródłem kołatania. Podeszłam
do drzwi i oparłam się o nie, a raczej próbowałam bo kiedy tylko ich dotknęłam,
rozsunęły się bezszelestnie. Za drzwiami od mojej strony, a przed drzwiami od
tej drugiej stała Ariane w towarzystwie kilku innych demonic. Wszystkie,
łącznie z moją, powiedzmy, ulubioną koleżanką ubrane były w fioletowe szaty.
Czyli jednak to było realne. Jednak faktycznie wylądowałam w piekle, poznałam
Damona i całą resztę i teraz czeka mnie wieczność spędzona na władaniu
zastępami napalonych demonic. Super.
- Jesteśśśśś
gotowa, Pani? – wysyczała Ariane, robiąc krok w moją stronę.
- Gotowa na co? –
Byłam już poirytowana faktem, że nie do końca wiedziałam co się dzieje i co
mnie tu czeka. – Na to, aż znów pozbawisz mnie przytomności i zamkniesz w
pokoju bez klamek?
Na twarzy Ariane
pojawił się dziwny grymas, przywodzący mi na myśl zażenowanie.
- Przeprasssszam,
Pani. To było konieczne, musssssieliśśśśmy sssszybko dosssstać się do pałacu, a ty…
- Co ja? – Mój
głos stał się zbyt piskliwy jak na mój gust
Demonica wymamrotała
coś niewyraźnie, chyba po to, żebym nie dosłyszała jej słów. Zrozumiałam, że
chyba wystraszyłam ją swoją postawą, o ile człowiek mógł wystraszyć
jakiegokolwiek demona. Wzięłam głęboki wdech i policzyłam w myślach do trzech.
- Możesz
powtórzyć, tym razem głośno i wyraźnie tak, żebym usłyszała co konkretnie
takiego zrobiłam, że musiałaś mnie uśpić?
- Ssssspowalniałaśśśś
nassss, Pani. – Ariane zrobiła krok do tyłu i skuliła się, tak jakby myślała, że mam
zamiar ją wychłostać.
- Spowalniałam?
A czemu tak bardzo spieszyliśmy się do pałacu? Może miałam ochotę pooglądać okolicę?
Czy jako władczyni nie mam prawa obejrzeć własnego królestwa?
- Massssz prawo,
Pani, ale nie wtedy, gdy panuje tu bezkrólewie…
- Jakie
bezkrólewie? Jestem waszą królową. Wybrałyście mnie razem z Pie… z Mefistofelesem,
więc chyba jestem królową?
- Tak naprawdę,
to przed inicjacją jesteś nadal tylko kandydatką…
- Przed czym?
Jedna z demonic
towarzyszących Ariane cicho chrząnęła.
- No właśnie, my
w tej sprawie…
Witam, witam!
OdpowiedzUsuńOoo!
Niech skonam! Jestem pierwsza! :)
Przeczytałam już chwilę po publikacji, jednak nie miałam czasu na jakiś sensowny komentarzyk. Teraz przysiadłam, pomyślałam i muszę stwierdzić...
Piekło w Twoim mniemaniu jest naprawdę przyjemnym miejscem ;) Chociaż nie ma tu ubóstwianego przeze mnie Damona, to wszystko rewanżuje mi osoba Olivii i Twój megasuperhiperzajebisty styl pisania w pierwszej osobie! ^^ Nie mogłam się opanować, musiałam Ci to napisać.
Skoro Olivia nie jest jeszcze Królową, to w takim razie niech zadziera kiecę i leci z powrotem na Ziemię do Damona ^^ No bo jakby jej nie wybrali z pośród tych wielu kandydatek, to co stałoby na przeszkodzie? Na jej miejscu teraz biegałabym od demona do demona i tych wszystkich diabłów i błagała by mnie nie wybrali ;D
Czekam na nowości! Z chęcią bym przesłała Ci dużo Wena!
Na Mjuta już zagłosowane ;)
Pozdrawiam,
Sorbecik
Ja serio bałam się, że nikt już "mnie" nie czyta, a tu taki zaskok :D
UsuńJak to mówią "miłe złego początki" sytuacja jest póki co wesoła, Olivia nadal ma swój dobry nieco pokręcony humor, ale co będzie dalej? Jestem sadystką, więc możesz się domyslić, że nie bedzie wesoło ;p
ADGASCSMOGWDA, NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ UCIESZYŁAM, GDY ZOBACZYŁAM NOWY ROZDZIAŁ. ZABIERAM SIE ZA CZYTANIE :d
OdpowiedzUsuńPozostaje mi życzyć miłej lektury no i prośba, bys podzieliła się wrażeniami ;)
UsuńZa krótko, za krótko, za krótko, za krótko, za krótko, za krótko, za krótko, za krótko i jeszcze raz ZA KRÓTKO! -.-
OdpowiedzUsuńŻądam drugiego rozdziału, gdyż skończyła czytać Antygonę i potrzebuję czytać prozę bez jakichkolwiek rymów! D;
Jak przeczytałam Twój komentarz, to wpadłam na pomysł by kolejny rozdział napisac wierszem, ale... nie bede taka złośliwa. Nowy rozdział się pisze i mam nadzieję, ze szybko go ogarnę ;)
UsuńNie wierze w to co widzę, myślałam, że już nie doczekam momentu kiedy opublikujesz tutaj jakiś rozdział :D
OdpowiedzUsuńAaaaaaach jak dobrze, że z talentem pisarskim jest jak z jazdą na rowerze.. (przynajmniej w twoim przypadku) Po tak długiej przerwie dalej potrafisz zaciekawić i przedstawić opisy bardzo obrazowo. Zupełnie nie takiego piekła się spodziewałam, diabeł w rurkach i fetysz na fiolet.. no nieźle xD jestem ciekawa co w takim razie jeszcze dla nas szykujesz.
Tak na upartego, gdyby nie ten Damon to mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że Olivia całkiem nieźle sobie tam pożyje, a biorąc pod uwagę to olbrzymie łóżko to już w ogóle :D
No ale końcówka oczywiście niszczy moje plany i wyczuwam kolejne kłopoty.. xd
Jeśli czytujesz blogi z uniwersum Pottera, to zapraszam na moje nowe opowiadanie:
alyssa-adams.blogspot.com
Pozdrawiam, buziaki ;3
Cieszę się, że "moje" piekło przypadło Ci do gustu. Uwielbiam Olivię, ale jeszcze bardzoej uwielbiam sie nad nią znęcac, więc masz rację co do tych kłopotów. Postaram sie zajrzeć na bloga jak najszybciej, pozdrawiam :))
UsuńAj aj kochana warto było czekać tyle czasu na bloga!
OdpowiedzUsuńI jak bogato w opisach.
Zawsze narzekam gdy jest ich zbyt mało i sama mam ten problem.
u Ciebie to jest bezbłędne.
czytając niemal miałam piekło przed oczmami i aż sama chciałabym się znaleźć.
Znaczy gdybym była nieśmiertelną istotą czy nadnaturalną właściwie.
Strasznie szkoda mi Olivii.
Jestem ciekawa, czy będzie miała szanse i spotka się kiedykolwiek z Damonem.
Ona zasługuje na szczęście ale ciągle kładziesz jej kłody pod nogi.
I słusznie bo dzięki temu nie jest nudno.
I w dodatku będzie musiała przejść inicjacje.
Gdyby stała się tak po prostu królową piekła byłoby dziwnie.
A tymczasem bach trach i niespodzianka.
Wygląda na to że nasza bohaterka nie miałaby lekko.
Aj czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i mam nadzieję że nastąpi on bardzo szybko.
Jestem z Ciebie cholernie dumna!
Dla mnie to tych opisów jest do porzygu, ale jeśli je lubisz to szykuj się na więcej ;p
UsuńWypadałoby skomentować, ale się do tego nie nadaję, więc wybacz jeśli ten komentarz będzie bezsensowny.
OdpowiedzUsuńNajpierw zacznę od tego, że absolutnie nie zapomniałam o twoim blogu, wręcz przeciwnie. Co jakiś czas wchodziłam i czytałam poprzednie rozdziały.
Podoba mi się piekło w tym opowiadaniu, całkiem przyjemne miejsce. Ciekawi mnie, co też przygotowałaś dla Olivii.
Rozdział sam w sobie był krótki, ale przeważały opisy, więc u mnie na plus. Ostatnio pokochałam obszerne i ciekawe opisy, ale dialogi są równie ważne, więc cieszę się, że tych obu rzeczy nie brakowało.
Świetnie, że opowiadanie wróciło do gry, bo już zdążyłam się stęsknić ;)
Pozdrawiam i życzę weny
Mnie cieszy każdy komentarz, nawet zwykłe "fajny rozdział" sprawia, że się uśmiecham ;)
UsuńDodatkowo się cieszę, jeśli ktoś się rozpisze, więc absolutnie nie uważam Twojego komentarza za bezsensowny... pozostaje mi tylko dziękowac, że mam takich czytelników, jak Ty, którzy pomimo dłuuugiej przerwy nadal sa ze mną ;)
Mi rozdział bardzo się podobał i nadal jestem pod wrażeniem, że po tak długim czasie udało Ci się go w końcu napisać. Męczyłaś, męczyłaś i w końcu wymęczyłaś.Oczywiście ilość tekstu nie powala, ale jakoś owszem. Obszerne opisy - bardzo dobrze! - człowiek od razu wie gdzie się znajduje he he potrafi sobie wyobrazić to wszystko co napisałaś. Zakończenie rozdziału dość szybkie i pozostawia niedosyt dlatego też czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTeraz już powinno być z górki, przełamałaś się :)
Buźka
Skomciałaś! Dziękuję. No pewnie, że będzie z górki i wiesz... teraz to już będzie non stop nawijanie o tym, że mam wenę i co znów wymiśliłam ;p
UsuńPiszesz wspaniale. Oczywiście nie rezygnuj tego codziennie przychodzę i patrzę czy pojawiło się tu coś nowego. Cudne cudne cudne. Koniec i kropka.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałam zaprosić na mojego bloga którego piszę razam z przyjaciółką www.reniferki.bloog.pl
Dziękuję za miłe słowa, oczywiście, zajrze na Twój blog :)
UsuńA Ty dalej to piszesz? Ozczędź bólu sobie i innym i skończ z tym gównem.
OdpowiedzUsuńJa Tobie również życzę miłego dnia :)
UsuńPrzeczytałam całe Twoje opowiadanie w 2 dni (czytałam nawet przed szkołą xD) i muszę przyznać, że jesteś naprawdę bardzo, bardzo dobre! :D Sam pomysł na opowiadanie świetny, niby nic takiego, jednak jeśli się zagłębić, okazuje się genialny. Twój styl pisania też nienaganny- piszesz bardzo dobrze, świetnie oddajesz charaktery postaci. ;) Postać Olivii- uwielbiam ją i szkoda mi bardzo, że musiało ją spotkać cos takiego, jak bycie królową tych demonic, a do tego musiała rozstać się z Damonem. Mam nadzieję, ze cała zgraja z Mystic Falls znajdzie szybko sposób, by wydostać stąd Olivię, a tym bardziej na to, że główna bohaterka wytrzyma do tego czasu.
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się następnego rozdziału ( i czy on się wgl pojawi, czy już nie? ;( ) ? ;)
Kiedy będzie kolejny?! Mam zamordować!?
OdpowiedzUsuńDzisiaj... No w sumie wczoraj wieczorem znalazłam Twojego bloga i tak mnie oczarował, że musiałam przeczytać go całego :) Nie ma wątpliwości, że masz olbrzymi talent i bardzo dobre poczucie humoru:p Tyle rzeczy działo się w pierwszej części, że to masakra oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu (o ile to słowo w ogóle jakieś pozytywne znaczenie ma:D).Jest to dopiero trzeci, no może czwarty blog który tak na prawdę mnie wciągnął, i mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńIdealnie oddałaś tu postać Damona, na prawdę ubóstwiam go tak samo jak i w serialu:)
Jest jednak jedna rzecz, a właściwie postać za którą mam ochotę Cię udusić (nie miej mi tego za złe:)), a mianowicie jest to postać Klausa. Kocham po prostu tego faceta (i jego akcent), a tu jest taki nie... hmm... Klausowaty? Taki nudny, takie kluchy z niego. W serialu jest taką dynamiczną postacią która zabija ludzi bez mrugnięcia okiem i że tak powiem ma na wszystko ''wyjeb*ne''(w przenośni)... Brakuje mi tego. I może jeszcze jakiegoś ożywienia postaci Stefana i Eleny :)
Tak wiem, czepiam się trochę, ale cóż to twoja wizja opowiadania i nie mnie się do tego wtrącać, jest przecież bardzo dobrze. Mogę Ci jednak zagwarantować, że z niecierpliwością będę czekała na następny rozdział:)
Powodzenia, więcej czasu i weny,
Jacqueline :)
PS. Serio uważasz, że Klaus jest rudawy? O.o
Następne odcinki postaram się komentować bardziej adekwatnie do treści rozdziału :)
Dobra widzę, że szansę na Twoją odpowiedź i dalsze pisanie są minimalne, ale wczoraj dość późno trafiłam na Twoje opowiadanie i siedziałam całą noc, żeby przeczytać wszystko. Uwielbiam je, uwielbiam jak tworzysz relacje i opisy. Jeżeli będziesz miała wenę i chęci , wiedz, że jesteś świetna i pisz dalej proszę :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na Twoje opowiadanie.
http://mylife-jordanslife.blogspot.com/
Cześć, na twojego bloga trafiłam dopiero dzisiaj i gdy tylko zobaczyłam Iana Somerhaldera (Damona) na górze strony, musiałam zacząć czytać. Bardzo fajnie piszesz, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do odwiedzenia mojego bloga o tematyce fantasy :)
http://w-blaskuksiezyca.blog.pl