Cześc Wam :)
Z tym bonusem był taki problem, że najpierw nie wiedziałam co napisac, a potem jak już wiedziałam, to nie miałam czasu. W końcu jednak znalazlam chwilę i napisałam. Zaprawszam więc do czytania i czekam na komentarze. A już wkrótce kolejny rozdział, który (mam nadzieję) położy Was na łopatki.
Piękne kobiety to zguba ludzkości. Przez całe swoje życie
Damon próbował wbić to sobie do głowy, jednak
nigdy mu się to nie udawało. Katherine, Elena, Olivia, a teraz ona.
Natalie. Kim była rudowłosa piękność, która nagle, niespodziewanie z namiętnej
kochanki o krwi uzależnionej niczym heroina, przeistoczyła się w potwora o
mackowatych kończynach?
Damon wrócił myślami do dnia, kiedy
pierwszy raz ujrzał Natalie. A raczej do tego pamiętnego wieczora, gdy wracał z
imprezy halloweenowej. Ze złością rozpamiętywał ten wieczór i słowa Olivii,
kpiła z niego cały czas, udając, że jest podatna na jego zauroczenie.
Zastanawiał się, kim tak naprawdę jest ta drobna brunetka, której usiana
piegami twarz nie dawała mu spokoju, nawiedzała w snach. Bo Damon spał i śnił.
Tak, po raz pierwszy od bardzo dawna był w stanie zasnąć, myśląc o Olivii,
próbując rozwiązać zagadkę – skąd i po co przybyła do Mystic Falls. I dlaczego
on, jeszcze nie tak dawno szalejący za dziewczyna swojego brata, nie może
przestać wracać do niej myślami. W jednej chwili uległa, niemal mdlejąca pod
wpływem jego dotyku w tańcu, za chwilę z wyrazem najwyższej satysfakcji
wypowiedziała słowa nie tylko zbijające go kompletnie z tropu, ale i godzące w
jego dumę. „Nie
uważasz, że to żałosne, musieć hipnotyzować dziewczynę, by chciała cię
pocałować” Na samo
wspomnienie jej na wpół rozmarzonego, na wpół kpiącego głosu prychnął z
pogardą. Co ona sobie myślała? Był Damonem, nie musiał nikogo hipnotyzować,
kobiety same lgnęły do niego, łasiły się jak kotki marząc, by obrzucił je choć
jednym spojrzeniem. Jednak czy na pewno wszystkie kobiety? Nie, ona, Olivia
gardziła nim. Wydawałoby się, że go pragnie, mógłby przysiąc, że jej serce biło
szybciej, a oddech stawał się urywany, niepewny gdy był przy niej, że tańcząc z
nim chwytała powietrze łapczywie, jakby bała się, że może zapomnieć o tym
podstawowym odruchu, zatracając się w jego ramionach. Jednak nie. Była
sprytniejsza od Katherine. Jeszcze lepiej niż niesławna wampirzyca umiała
manipulować ludźmi. Co zrobiła z nim? Omotała go, sprawiła, że faktycznie
poniżył się do próby zauroczenia jej dla głupiego pocałunku. W normalnych
okolicznościach nie miałby problemu z pocałowaniem jakiejkolwiek kobiety,
jednak ona go… onieśmielała? Wampir prychnął ze złością. To było niedorzeczne.
Nie miała w sobie nic, co mogłoby go onieśmielić, czy zainteresować w ogóle.
Niska, szczupła, piegowata, przeciętna kobieta jakich setki przechodzą co dzień
ulicami. Może i była zabawna, może i urzekał go sposób w jaki mu ulegała i w
jaki potrafiła zbić go z tropu, ale czy takie rzeczy mogą zrobić z ponad
stuletniego wampira mięczaka? Nie. Damon potrząsnął głową. To było jakieś
zauroczenie, głupie i szczeniackie i zupełnie do niego niepodobne, więc
stwierdził, że Olivia ma dostęp do jakichś tajemnych mocy, za pomocą których go
omotała. Po chwili jednak stwierdził, że szuka usprawiedliwienia dla faktu, że
uległ urokowi zwykłej dziewczyny. Tak bardzo zraniła go Katherine swoimi
kłamstwami i intrygami i tak ciężko było mu żyć z obojętnością Eleny, że nie
umiał pozwolić swojemu sercu znów czegoś poczuć. Wolał wymyślać setki wymówek,
teorii spiskowych, niż otwarcie przyznać, że zakochuje się w Olivii. Z
mętlikiem w głowie i klarującym się gdzieś w środku przekonaniem o uczuciu,
którym darzy Olivię, Damon przemierzał kolejne ulice Mystic Falls. Wtedy ją
zobaczył. Była jak zjawisko. Jak znak od
losu, mówiący, że nie warto zaprzątać sobie głowy byle śmiertelniczką. Stała
jakieś dziesięć metrów od niego, ubrana jedynie w białą, zwiewną sukienkę. Jej
długie, gęste włosy opadały na plecy sięgając wcięcia w talii. Zatrzymał się i
przez chwilę obserwował ją bez ruchu, niczym dziki kot, czający się na swoją
ofiarę. Nie zauważyła go, a gdy rzucił się do ataku, nie próbowała uciec ani
krzyczeć. Kiedy kilkadziesiąt minut później ocknęła się w jego sypialni,
spojrzała na niego zaspanymi oczami i przedstawiła się.
- Jestem Natalie. Czy mogłabym dostać
szklankę wody?
Jego
romans z Natalie był ognisty i pełen wyrzutów sumienia. Z jednej strony było
idealnie. Dziewczyna pozwalała mu się na sobie karmić do woli, odzyskując
szybko energię i ochotę na seks, nie była zazdrosna, nie pytała gdzie znika na
całe godziny, dni. Była dyskretna i ze spokojem wysłuchiwała opowieści o tym,
co czuł do Olivii. Nierzadko nakłaniała go, by wyznał szkolnej mediatorce co
czuje, jednak on nigdy nie mógł się przełamać. Pewnego zimowego poranka, kiedy
obudził się w ramionach bladej, rudowłosej piękności, stwierdził, że jednak
dłużej nie może się oszukiwać. Kochał Olivię. Starał się stłumić to uczucie i
jej unikać, ale każde przypadkowe spotkanie było dla niego spełnieniem. Czuł
się lepszym „człowiekiem”, kiedy mógł zrobić dla niej jakąś drobną przysługę, o
której nawet nie wiedziała. Ich sprzeczki, przekomarzania sprawiały, że gdzieś
w mroku cynicznej i prześmiewczej duszy, zapalała się jakaś iskra
rozświetlająca cały mrok jego duszy. Patrzył na śpiącą Natalie i wiedział, że
kochanka nie będzie robiła wyrzutów, że zrozumie jego decyzję. Był czwarty
grudzień, kiedy Damon po rozmowie z Natalie wsiadł do samochodu i odjechał do
Nowego Orleanu. Odnalazł tam wiedźmę, jedyną spośród mu znanych, która
sympatyzowała z wampirami. Wysoka, niebieskooka kobieta o żyjących własnym
życiem jasnych włosach, sięgających za łopatki, siedziała na kanapie, wpatrując
się w swój laptop.
- Damon Salvatore – mruknęła, nie
odrywając wzroku od monitora. – Co sprowadza cię w moje skromne progi?
- Potrzebuję twojej pomocy, Jude.
- Mojej pomocy – tym razem czarownica
odłożyła laptop i wstała, podchodząc do wampira. Spojrzała mu w oczy i
uśmiechnęła się promiennie. – A jednak to możliwe, twoje serce ożyło,
zakochałeś się.
Nie miał zamiaru opowiadać historii tego
uczucia, wdawać się w szczegóły.
- Potrzebuję talizmanu, który będzie ją
chronił.
- Nie poznam nawet jej imienia?
- Tak będzie bezpieczniej.
Jude zaśmiała się cicho i odwróciwszy się od niego plecami przemierzyła
niewielkie pomieszczenie w jakim się znajdowali.
- Damon Salvatore zakochał się. – mówiła
bardziej do siebie, niż do niego, przeszukując kolejne szuflady starego regału.
– Zawsze był zakochany, jednak żadne z nich o tym nie wiedziało. Druga połowa
przemierzała światy, by połączyć się z wampirem, który myślał, że ma kamień
zamiast serca.
Damon niewiele rozumiał z monologu
czarownicy. Usiadł na starej, przetartej w kilku miejscach kanapie i przyglądał
się Jude, która kontynuowała swój wywód bredząc o trudnościach i złudzeniach
stojących na drodze ich miłości. W końcu jednak z którejś szuflady wyjęła bryłę
metalu, w której dopiero po chwili wampir rozpoznał kształt głowy kota. Wiedźma
położyła ją na niewielkim, blaszanym stoliku i powróciła do grzebania w
szufladach. Damon rozejrzał się po pomieszczeniu. Była to pracownia
alchemiczna, połączona z sypialnią. Przetarta kanapa o nieokreślonym kolorze w
nocy spełniała role łózka wiedźmy, a sięgający sufitu regał zajmował całą
ścianę. W połowie składał się on z szuflad, a drugą połową były półki wypełnione
książkami. Na drewnianej, podniszczonej podłodze leżał sznurkowy dywan, a
oprócz blaszanego stolika w pomieszczeniu stało jeszcze biurko, równie stare i
zniszczone jak reszta mebli. Wszystko w tym pomieszczeniu miało trudny do
określenia szarozielony kolor. Jego obserwacje przerwał brzdęk kamieni
uderzających o blaszany stolik, wampir spojrzał na Jude układającą kolejne
przedmioty na stoliku, teraz obok bryły metalu leżały na nim bursztyn i topaz,
a także fiolka z nieokreśloną bliżej cieczą. Wiedźma spojrzała na niego i
uśmiechnęła się tajemniczo, po czym rozbiła fiolkę. Wszystkie przedmioty
ułożone na stoliku zapłonęły fioletowym ogniem. Po chwili płomienie zniknęły, a
w rękach zbliżającej się do niego Jude, leżał wisiorek w kształcie głowy kota o
jednym niebieski, a drugim żółtym oku.
- Jeszcze tylko kropla twojej krwi i
prezent będzie gotowy.
-
Dziś powiem Olivii co do niej czuję. Jeśli nie odwzajemnia tego uczucia,
trudno, ale będę miał pewność, ze zrobiłem wszystko co w mojej mocy.
Był dwudziesty czwarty grudnia. Damon
siedział na brzegu łóżka, wodząc wzrokiem za nagą Natalie przemierzająca pokój
wzdłuż i wszerz.
- Życzę ci powodzenia Damonie i dziękuję
za to, że dałeś mi schronienie. – Uśmiechnęła się pogodnie, bawiąc się
kosmykiem rudych włosów. – Co powiesz na pożegnalny seks? Pewnie już do mnie
nie wrócisz…
W jednej chwili znalazła się w jego
objęciach, jednak odepchnął ją delikatnie i wstał. Liczyła się tylko Olivia,
dziewczyna samotnie spędzająca święta. Wiedział, że spotykała się z jakimś
nauczycielem, jednak wolała spędzić święta w samotności. Dla Natalie było
jasne, że Olivia ma nadzieję, iż wampir dotrzyma jej przez ten czas
towarzystwa.
Kiedy dotarł pod dom Olivii, serce
podeszło mu do gardła. Leżała nieprzytomna na progu własnego domu, a zza drzwi
dobiegało żałosne miauczenie Iana, kota, którego podarował jej jakiś czas temu,
by nie czuła się tak bardzo samotna. Rzucił się do niej, cucąc i błagając w
duchu, by w końcu się obudziła. Kiedy otworzyła oczy, ulga rozpłynęła się po
jego ciele. Nie zamarzła, żyła, nie umiał wyrazić uczucia jakie ogarnęło go na
widok jej zdezorientowanego wyrazu twarzy.
- Nigdy nie znałem równie żałosnej kobiety co ty. – Rzucił złośliwe, jednak
w środku niemal płakał ze szczęścia.
- Dlaczego leżałam na werandzie? Co mi zrobiłeś?
- Ja? Właściwie to chyba uratowałem ci życie, ponieważ postanowiłaś uciąć
sobie drzemkę na mrozie.
- Nieprawda! Piekłam babeczki i piłam wino i…
Musiała mieć naprawdę dziwny i sugestywny sen, bo w jej oczach pojawiły się
łzy. Na to nie mógł patrzeć. Mimo, że chciał powiedzieć jej jak wiele dla niego
znaczy, jak bardzo pragnie jej i jej szczęścia, postanowił z tym poczekać.
Kolejne dni były katorgą, pragnął być przy Olivii, ale pragnienie skosztowania
uzależniającej krwi Natalie kilka razy wzięło górę. Jednak wracał. Do niej. Do
Olivii. By słuchać jej żartów, wspomnień, by mówić o swoich wspomnieniach i w
końcu – by się z nią kochać. Przeżyć coś niesamowitego, niezapomnianego,
nieporównywalnego z czymkolwiek innym. By zanieść ją, śpiącą do łóżka i trzymać
w ramionach, póki nie wzejdzie słońce, by podrzucić prezent pod choinkę i uciec
jak tchórz, nim się obudziła. Czemu się tak zachował? Nie wiedział. Wiedział
jedynie, że będąc z Olivią nie umiałby powstrzymać się przez pożywianiem się na
Natalie i nie wiedząc czemu czuł się przez to winny. Widział ją potem w Grillu.
Był Sylwester spoglądała na niego z żalem, tuląc się do Dave’a, nauczyciela, z
którym się spotykała. Wiedział, że to koniec. Potem miała kłopoty, czuł to, wisiorek,
który podarował jej w święta oddziaływał na niego paląc każda żyłę, jakby
chciał wykrzyczeć „Ratuj ją! Jesteś za
nią odpowiedzialny!” i tym razem również Natalie zrozumiała jego
zachowanie, gdy wybiegł z domu, na ratunek Olivii. Nie rozumiał, czemu rzuciła
się wtedy na niego, czemu z nadludzką siła skoczyła i przewróciła go, by wyrwać
mu serce. Przerażony, niczym zwierzę w klatce patrzył jak oskakuje od niego i
pozwala się obezwładnić. Ze złością zerwał z jej szyi obrzydliwy wisiorek z
wizerunkiem trzech ryb i złożywszy na jej ustach ostatni pocałunek, na jej
własne życzenie skręcił kark. Szalał z bólu, widząc jej bezwładne ciało, miotał
się po mieszkaniu szukając podarunku od Jude i kiedy w końcu znalazł go w
kieszeni jej spodni zrozumiał, że nie była sobą. Wiedział, że musi zrobić
wszystko, by przywrócić ją do życia.
- Myślenie o Olivii nie
zmieni niczego.- Natalie podeszła do niego, uśmiechając się słodko.
- Czego ode mnie chcesz, Natalie? Czego chcesz od Olivii?
- Od początku. Natalie to taki przydomek, wiesz? Moje prawdziwe imię jest o
wiele ciekawsze, nazywam się Lilith, może słyszałeś…
W tym momencie Damon zapragnął umrzeć. Przez ostatnie tygodnie był na wpół
przytomny. Uzależnienie od krwi Natalie, a raczej Lilith nie dawało mu spokoju.
Za każdym razem gdy spotykał Olivię w głowie huczały mu słowa rudowłosej
kochanki „Olivia zdradziła cię z
Klemensem, pragną zniszczyć wszelkie nadnaturalne istoty. Wiem, że jej ufałeś,
ale każdy czasem źle lokuje swoje uczucia.”. Teraz, siedząc na krześle,
związany linami i pozbawiony pierścienia chroniącego go przed słońcem, żałował.
Miał tyle szans, by zostać z Olivią, by naprawić wszystko, jednak wolał upajać
się narkotykiem jakim była krew Natalie.
- Ty kłamliwa suko… zrobiłaś to specjalnie… Oddaliłaś mnie od Olivii.
- Naprawdę myślisz, że interesuje mnie wasze życie uczuciowe?
- To po co związałaś się ze mną?
- Och, to nic osobistego, potrzebowałam rozrywki. - Uśmiechnęła się znów
słodko i odsłoniła zasłonę. Promienie słońca bezlitośnie spalały kolejne
warstwy jego skóry. Upajając się krzykiem bólu Damona, Lilith niechętnie
zasłoniła kotarę.
- Ona… cię… zniszczy. – Wydyszał Damon, spoglądając z nienawiścią na
sukkuba.
- Olivia? Jest tylko śmiertelniczką, nawet z amuletem twoim i Klemensa nie
może mi nic zrobić.
Wtedy zrozumiał, że Lilith najwyraźniej nie wie kim jest Olivia i jak
wielką mocą włada. To była ich szansa. Jego,
Olivii – co do której nie miał wątpliwości, że w końcu się zjawi – i
cały świat. Musiał tylko utwierdzić swoją demoniczną kochankę, o słabości
Olivii.
- Nie znasz siły miłości.
Tak jak myślał, Lilith wyśmiała go. Dobrze, niech myśli, że ma przewagę.
- Oczywiście, że znam, ale wy, ludzie nie umiecie kochać. Kochasz Olivię a
od miesięcy sypiasz ze mną, ona kocha ciebie, a najpierw była z Klemensem, a
teraz, tak, właśnie w tym momencie jest w ramionach Klausa.
- Łżesz. – Gardło Damona zacisnęło się. Nie chciał wierzyć Lilith. Czy to
możliwe, że Olivia faktycznie szukała pocieszenia w ramionach Mikaelsona? Czy
je znalazła?
- Nie kłamię i nie twierdzę, że twoja ukochana cię nie kocha. Kocha cię
całym sercem, kiedy akurat jesteś w pobliżu, jednak kiedy znikasz…miłość też
znika. A Klaus… kim jesteś przy nim?
- Nie zrobiłaby tego.
- Nigdy jej nie zawiódł, nigdy nie poniżył, nigdy nie zdradził. Jest przy
niej, kiedy tego potrzebuje, nie zraża się jej humorami i dziwnymi
zachowaniami. Wierzy przede wszystkim jej i zawsze słucha tego, co ona ma do
powiedzenia. A ty, Damonie? Jak się wobec niej zachowywałeś?
- Obyś zgniła w piekle…
- Och nie wybieram się do domu w najbliższym czasie. Jesteś sam Damonie i
masz wybór. Możesz czekać na Olivię, która prawdopodobnie właśnie zasypia w
ramionach Klausa, albo oddać się w całości mi.
- Wyplujesz te słowa.
Lilith podeszła do Damona i pochyliła się nad nim.
- Ty naprawdę wierzysz w jej miłość… tak bardzo się mylisz. - Nagle po
twarzy sukkuba przemknął cień zdezorientowania. – Albo i nie. Milcz.
Cały dom zalał się ciemnością, Lilith zniknęła bezszelestnie. Damon był
zdezorientowany. W głowie huczały mu słowa królowej sukkubów. Czy Olivia
naprawdę byłaby w stanie związać się z Mikaelsonem? Po chwili głośne łupnięcie
i świst czegoś spadającego przerwały nagła ciszę, która zaległa w mieszkaniu.
Usłyszał kroki i w końcu w ciemności zamajaczyła się znajoma sylwetka. Olivia.
Chciał zerwać się z krzesła i rzucić w jej stronę, wybiec z tego przeklętego
domu, jednak liny, którymi był związany skutecznie mu to utrudniały. Wiedział,
że były nasączone werbena, ale było coś jeszcze, co sprawiało, że nie mógł się
wyswobodzić. Gdzieś w głębi korytarza, za Olivia, błysnęło niebieskie oko
Lilith.
- Ani… kroku… – zagroził sukkubowi, czającemu się za Olivią jednak dziewczyna
pomyślała najwyraźniej, że to do niej skierowane są jego słowa. Grając na czas
z Lilith, prosił Olivię by uciekła, utwierdzając byłą kochankę w przekonaniu,
że Olivia nie da rady jej pokonać.
- …. gdzie ona jest?
Macka Lilith zwisała tuż nad głowa Olivii, wiedział, że jego ukochana da
radę pokonać demona, wierzył to, być może dlatego, że nie chciał dopuścić do
siebie myśli, że już są na straconej pozycji.
- Za tobą - Olivia prawdopodobnie nie usłyszała jego odpowiedzi, bo macka
Lilith pociągnęła ją po podłodze do salonu.
Ciąg dalszy nastapi w rozdziale VII.
Zapraszam.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńMówiłam że kocham prawda?
Normalnie oczywiście że mówiłam!
I Damon... ach wiedziałam że coś podobnego wymyślisz.
Normalnie czułam to w kościach.
Podobało mi się spotkanie Damona z Lilith i odkrycie tożsamości Natalie (nie ufałam tej głupiej suce).
Widać że Lilith nie ma zbytniego pojęcia o Olivii na jej szczęście.
Dzięki temu wszystko jakoś się ułoży i ją pokonają wysyłając gdzie jej miejsce.
No i jeszcze Damon przyznał się do sowich uczuć.
Ach jak ja czekałam niecierpliwie na ten moment.
Nie byłam do końca pewna czy to zrobi.
I wrr jeszcze raz wredna Lilith ale co do Klausa to ma racje.
Jakby nie było zawsze był na jej zawołanie.
w ogóle sam rozdział mi się spodobal a właściwie bonus.
Szkoda tylko że taki krótki.
Pozdrawiam serdecznie
Nie "czułaś" tylko Ci powiedziałam, to raz ;p A dwa - co to są sowie uczucia? ;D
UsuńHeheheD
Weszłam tu przypadkiem, przeczytałam całość i zakochałam się w Twoim opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńNie jestem szczególną fanką TVD i chociaż przeczytałam całą serię, to widziałam może ze dwa odcinki serialu ^^ Jednak Twoja historia ma w sobie "to coś" i czyta się ją z zapartym tchem ;)
Bonus jest wspaniały :D No i nie mogę doczekać się dalszego ciągu ;)
Pozdrawiam :)
Powiem Ci - a raczej napiszę - że nie wiem co powiedzieć - a raczej napisać - Twoje opowiadanie jest... fantastyczne, i po prostu można bez problemu zrobić z niego serial. Ostatnio zaczęłam czytać Pamiętniki Wampirów, a w wakacje zacznę oglądać serial, bo ja po prostu chyba się w tym zakochałam :D Piszesz to tak niesamowicie, że aż jestem w szoku. Ile masz lat? Piszesz genialnie, chciałabym kiedyś przeczytać książkę Twojego autorstwa. Sama piszę opowiadania typu wilkołaki, wampiry itd, ale nawet nie próbuję się porównywać do Twojego talentu. Po prostu świetnie - jesteś niesamowita. Miałaś bardzo dobry pomysł z tym opowiadaniem. Szczerze mówiąc nie wpadłabym na coś takiego.
OdpowiedzUsuńA Damon, to po prostu... zyskał moją sympatię. Czytając książki wolałam Stefana, ale po tym opowiadaniu po prostu... zakochałam się w Damonie.
No i wczoraj tu weszłam, bo przeczytałam opis tego opowiadania na jakimś blogu, co się tam reklamuję swoje stronki itd no i weszłam, no i zostanę tu na dłużej. Sprawiłaś, że o 1 w nocy poszłam spać, bo od godziny 11 czytałam rozdziały. :)
Pozdrawiam, Twoja fanka, Martyna
Dziękuje Ci za ten wspaniały komentarz. Naprawdę, kiedy czytam takie rzeczy aż chce się pisać dalej. Co do mojego wieku, no cóż mam 27 lat. Stara baba jara się TVD ;)
UsuńWracając do Twojego komentarza, ciesze się, że Ci się podoba, że mój blog tak bardzo Cię zainteresował i że potrafiłam zmienić Twoje nastawienie do Damona :))
Jejku no po prostu to co napisałaś jest tak motywujące, że brak mi słów, żeby to wyrazić. Dziękuję Ci :)
Bonus jak najbardziej udany w każdym calu. Strasznie mnie zaciekawił i wciągnął na tyle, że rozwścieczona mama weszła do pokoju z pretensjami, że woła mnie od godziny, a ja jej nie słyszę. Jednym słowem - genialny! :)
OdpowiedzUsuńChciałam Cię powiadomić, że zostałaś nominowana do Liebster Award na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://drunk-on-you-and-kill-your-friends.blogspot.com/
Fajnie tak raz na jakiś czas wejść do głowy Damona - zrozumieć te jego dziwaczne humorki i zwroty akcji. I wreszcie przekonać się o tym, że jego miłość jest prawdziwa *.*
OdpowiedzUsuńTeraz tylko tym bardziej modlę się o to, żeby nie zraziła go ta.. więź miedzy Olivią i Klausem. Niech pokona ją swoją miłością, a nie ponownym obrażaniem, że się tak odrobinę poetycznie wyrażę.
A tak ogólnie. Cholernie cieszę się, że odnalazłam twój blog. Historia jest mega oryginalna od początku. A na dodatek nie brakuje ci świetnych pomysłów na jej rozwinięcie. Do tego dochodzi jeszcze przyjemny, bardzo dobry styl pisania i poczucie humoru. Idealne połączenie, z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnej notki.
Przez ciebie znowu idę późno spać ;__;
Pozdrawiam, buziaki ;3